Zanim wrócimy do pracy po wakacjach. Zanim nasze dzieci przekroczą szkolny i przedszkolny próg. Zanim wpadniemy w rytualną codzienność. Przeczytaj…
Dobrze jest się czuć pewnie. Mieć poczucie, że się umie, potrafi i wie. Jeszcze lepiej, gdy można żyć w zgodzie ze swoimi zainteresowaniami, podążając za swoją pasją. Spędzać czas na tym, co się kocha. Mówi się wówczas, że w takich chwilach “nie przepracowuje się ani jednego dnia”. I choć naturalnie nie jest to sformułowanie zero-jedynkowe – to coś w tym jest. Kiedy spędzamy czas na tym, co jest NASZE, płynące z naszego wnętrza, wywołujące chęć podążania za głosem serca – to co robimy sprawia nam przyjemność, więc ciężkość i uporczywość wykonywanych działań się zmniejsza. By tak jednak mogło się stać, potrzebny jest czas i przestrzeń osobista, by odkryć co jest tym CZYMŚ. Co jest naszą życiową misją, sensem istnienia, wewnętrznym motorem? Co sprawia, że chce się nam rano wstać z łóżka i z entuzjazmem przywitać nowy dzień? Co nosimy w sobie, gdy poranki są pełne nadziei na to, co się wydarzy, a wieczory stają się klamrą domykającą z satysfakcją nasze zrealizowane plany? Stan spójności, integralności, harmonii, poczucia własnej wartości i bezpieczeństwa, spokoju i zaufania, poczucia wpływu… Czy to nie to? Jak wygląda nasza codzienność, gdy doświadczamy siebie w takim stanie? Mamy chęć wzrastać? Rozwijać się? Dążyć do realizacji marzeń i celów? Pokonywać trudności? Mierzyć się z wyzwaniami? Wyobrażam sobie, że odpowiesz “Tak. Tak właśnie jest”. Ten stan nosi jednak w sobie pewną tajemnicę. Jego źródło tkwi w naszym wnętrzu. Jeśli daleko nam do takiego stanu może to oznaczać, że gdzieś się zgubiliśmy, że być może nasze życie nie jest do końca nasze… Tytuł dzisiejszego tekstu opatrzony jest znakiem zapytania: “Musisz być najlepszy”? Dlaczego? Ponieważ “muszenie” i “najlepszenie” nie idą w parze ze stanem wewnętrznej harmonii i spokoju. Gdy musimy być najlepsi nasze życie przypomina wyścigi połączone z podnoszeniem ciężarów w biegu i nieustannym obracaniem się, by sprawdzić czy nikt nas nie prześciga. Na trybunach możemy mieć kibiców, którzy entuzjastycznie reagują na nasze osiągnięcia, ale i bezlitośnie wytkną nam potknięcia. Czy chcemy takiej codzienności dla siebie i naszych bliskich? Pędzić, biec, zastanawiać się czy jesteśmy wystarczający? Nie mieć czasu by pomyśleć, co nas uszczęśliwia? Rzeźbić swoją codzienność. Uporczywie, żmudnie. Kopać tunel swojego życia, by na końcu zorientować się, że to nie to wyjście? Myślę, że nie. Dlatego zanim wrócisz do pracy, poślesz dzieci do szkoły i przedszkola zatrzymaj się. Zastanów się, czy nie bierzesz udziału w wyścigu. Pomyśl, czy patrzysz przed siebie, czy może rozglądasz się naokoło, sprawdzając ilu jest lepszych od Ciebie? Czy po prostu pracujesz, bo lubisz, bo to co robisz ma sens, a może uciekasz w pracy od siebie, lub w pracę od codzienności? Żyjesz, działasz, pracujesz, bo chcesz, czy dlatego że musisz? Gdzie w tym wszystkim są Twoje marzenia? A teraz, jeśli masz dzieci, pomyśl o nich. O tym, że wrócą do szkoły. O tym wszystkim, co będą musiały – by inni mogli być z nich zadowoleni. O tym, że zacznie się konkurs na najlepsze oceny i najlepszą frekwencję. Najlepsze świadectwo i najlepszą średnią. Największe zaangażowanie klasy i największą ilość czerwonych pasków. W przedszkolu pojawi się ranking największej ilości uśmiechniętych buziek na tablicy – za “grzeczność”, za zjedzenie “całego” obiadu, za “ładną” zabawę. Bez zatrzymania się i refleksji, któremu dziecku uda się w tym roku odkryć swoją pasję i rozwijać ją z mocy własnego zaangażowania, z czucia że to właśnie to. Bez pomyślunku, że wtłaczamy dzieci w te same tryby, w których sami jesteśmy – kopania w pocie czoła nie swojego tunelu. Boimy się zatrzymać. Wyrwać z wyścigu. Wydaje się nam, że jeśli to zrobimy życie nasze i naszych dzieci się rozjedzie. Lepiej już pędzić nie wiadomo dokąd. Ważne że z nurtem. Jak wszyscy. Zanim na dobre ruszysz, zatrzymaj się. Nakreśl mapę podróży. Dokąd chcesz dojechać i po co? Jak chcesz wesprzeć swoje dzieci, by ich życiowa podróż była tą jedyną i wyjątkową? By kiedyś, w dalekiej przyszłości, ze zmarszczkami wokół oczu i artretyzmem w kolanach można było powiedzieć, że ta podróż miała sens. I że było warto. Powodzenia! Małgosia |
Jeśli spodobał Ci się ten tekst możesz wysłać go swoim bliskim oraz znajomym. A jeśli potrzebujesz wsparcia, jestem do dyspozycji. Pozytywne Relacje to: Konsultacje Rodzicielskie Terapia IFS Program Mocy dla Mam – Rodzicielstwo lekkości Warsztaty NVC Książki dla Dzieci Rozgość się:) |