Wakacje!

Strona główna » Wakacje!
nvc Wrocław, empatyczna szkoła, nvc, nauka

Są! Nareszcie! Doczłapałam się! Ja! Matka dzieciom. Ufff:)

❤

Kiedy rozmawiam z rodzicami, okazuje się, że nie tylko ja tak mam. Gdy kończy się rok szkolny, skaczę do góry z radości. Czuję się, jak by zaczynał mi się urlop. Schodzi ze mnie czujność i napięcie. Zaczynam rozkoszowanie się niespiesznymi porankami. Z lubością patrzę, jak moje dzieci mogą się wyspać, bez pośpiechu zjeść śniadanie i jak niebywale planują sobie czas, gdy nic nie muszą. Jest czas na kreatywną zabawę i na kontakty z przyjaciółmi. Są dni spędzane twórczo i sportowo. W domu, lub na powietrzu. Mam szczęście być mamą super dogadującego się rodzeństwa, które z chęcią spędza wspólnie czas, więc i ja mam więcej czasu dla siebie i na różne rodzinne przyjemności. I choć przez cały lipiec jeszcze będę pracować, już wiem, że będzie zupełnie inaczej. Spokojniej. W harmonii. Bez presji, bez stresu. Bez haseł “już nie daję rady” i “mam dość”. Bez łez w oczach, gdy wysiłek poszedł na marne, bo ocena nie była satysfakcjonująca. Bez ciągłego udowadniania, że się umie i potrafi.
Jestem ostatnią osobą, która przywiązywałaby wagę do ocen. Jednak moje dzieci funkcjonują w systemowej szkole, z kontekstem społecznym sukcesu i porażki, bycia dobrym lub złym uczniem, mądrym, albo głuptasem w zależności od zdobywanych ocen. Powtarzam w domu jak mantrę, że najważniejsze jest, by wiedzieć, ile się umie, ale gdy wiedzy jest za dużo, zalicza się i zapomina. I tak z roku na rok.
Smuci mnie to, martwi. Sprawia, że myślę o edukacji alternatywnej, ale dochodzą przyjaźnie, relacje i chęć spędzania czasu właśnie z tymi kolegami i tymi koleżankami, więc zostajemy w tym, co jest.
Pewnie mogłabym się nie przejmować. Nie zwracać uwagi. Tyle, że chodzi o dzieci – moje i nie tylko, a ja niestety widzę więcej. Widzę przyczynę i skutek. Zależność między uczeniem się dla ocen, a brakiem zaangażowania, gdy coś na ocenę nie jest. Poziomem agresji, przemocy, wykluczenia, mobbingu między uczniami, a ocenowym ciśnieniem i wszechobecną “testozą”. Budowaniem wartości, na tym, w czym jesteś najlepszy, ale też najgorszy, gdy do najlepszego trudno doskoczyć. Depresją, poczuciem porażki, a gigantycznym zmęczeniem i skrajnym wyczerpaniem organizmu.

Dlatego oddycham z ulgą, gdy kończy się rok szkolny. Nie dlatego, że moje dzieci nie chcą się uczyć, a ja muszę je ciągnąć do góry, żeby w ogóle chciały coś zrobić, ale dlatego, że im zależy, że się przejmują.  (Gdyby moim dzieciom się nie chciało, sprawdziłabym co się dzieje, zamiast strzelać wyrokiem “leń patentowany”. I choć może zdarzają się dzieci, którym brakuje woli i chęci, to też jest ku temu jakiś powód. Zazwyczaj wcześniej się chciało wiele i przestało. Dlaczego?). Moje dzieci nie zobojętniały, a ponieważ chcę to u nich zachować, jestem blisko, by otulać ich wrażliwość. To wymaga wiele wysiłku i zaangażowania. Myślę, że uważni rodzice wrażliwych dzieci, doskonale to wiedzą.  
Skaczę zatem do góry z radości, gdy zaczynają się wakacje. Gdy można na dwa miesiące opuścić system:)
Teraz wsadzę łyżkę dziegciu. System to my. Rodzice, nauczyciele, dyrektorzy. Niestety. To my pchamy tę machinę do przodu. Ja też. Zaczęłam jednak mówić głośno o tym, że statut naszej szkoły jest niezgodny z ustawą o systemie oświaty. Że taki twór jak średnia ważona jest niezgodna z prawem – dlaczego sprawdzian ma wagę 5, a plakat, do którego przygotowania trzeba siąść nad podręcznikiem, przeczytać treść rozdziału, wychwycić najważniejsze wiadomości i przekazać w formie graficznej ma wagę 1. Czyżby chodziło o kryterium przyjemności? To, co nieprzyjemne i stresujące ma większą wagę, niż to co sprawia radość? Zaczęłam zgłębiać przepisy, słuchać mądrych ludzi w Budzącej się szkole. Próbowałam przekonywać dyrekcję naszej szkoły, by było mniej ocen, a więcej twórczych działań. Nie ma spektakularnego efektu wow, ale coś zaczyna się ruszać. Trwają prace nad szkolnym statutem w oparciu o “Statut nieumarły” (wzorcowy statut zgodny z ustawą, ale przede wszystkim uwzględniający ucznia i wspieranie go, by mógł się uczyć). Jest coraz więcej osób, które widzą potrzebę zmian. Mają otwarte serca i umysły. Dopuszczają podjęcie próby, bez gwarantowanego efektu. Są odważne i w ramach dostępnych możliwości, próbują. Są nauczyciele, których nosiłabym na rękach z wdzięczności. Za to, że kochają swoją pracę, choć jest diabelnie trudna. Za to, że się nie poddają. Dzieci to widzą. Nie wszystkie w jednakowym stopniu, ale wszystko zaczyna się od małej skali. 

Dlatego mam do Was prośbę. Pomyślcie dziś o Waszych dzieciach. O tym, czy lubią się uczyć, poznawać świat, mają w sobie ciekawość, czy może nie. Czy zawsze tak było? Jeśli nie, kiedy się zmieniło? Dlaczego? Z jakiego powodu? Pomyślcie też o tych wszystkich osobach w Waszych szkołach, którym się chce. Które noszą w sobie pasję i dzielą się zaangażowaniem. Warto ich docenić i im podziękować. Jeśli takich osób jest w Waszej szkole wiele – tylko pozazdrościć. Jeśli są w mniejszości, tym bardziej trzeba ich wzmocnić. Zastanówcie się też, kiedy Wy sami chcecie się uczyć i czego? Co Was motywuje? W jakich warunkach lubicie się uczyć? Jakie szkolenia wybieracie, a jakie omijacie szerokim łukiem? Ja bardzo często słyszę, że szkolenie było super m.in. dlatego, że można było odmówić odpowiedzi, że nie było presji i przymusu. To mówią osoby dorosłe. Czy dzieci są od nas inne?

Ściskam Was mocno:)
Wasza Małgosia

P.S. Dla ciekawych i chcących przyczynić się do zmiany:)
http://www.budzacasieszkola.pl/https://statut.umarlestatuty.pl/

 
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapisz się na newsletter

Zajrzyj też na:

Więcej

Wakacje w wersji Zen

Do czego są nam potrzebne wakacje? Do czego jest nam potrzebny urlop?  Dlaczego tak tęsknimy za czasem bez… – bez pracy, bez obowiązków, bez pośpiechu, bez dociskającej nas codziennej rutyny? Tęsknimy, ponieważ na co dzień

Za co kocham NVC?

Porozumienie bez Przemocy otworzyło mi oczy na samą siebie. Pamiętam, jak pierwszy raz dotarło do mnie, że mam potrzeby. Wtedy najbardziej niewysycona była u mnie potrzeba odpoczynku i snu, bo byłam mamą dwójki małych dzieci.

Wolność

Gdy doświadczam wolności, to znaczy, że mi WOLNO. Po prostu mi wolno. Mam prawo. To bardzo mocne słowa. Stanowcze, ugruntowujące. Trochę tak, jakbyśmy mieli coś, co nam przynależy i nie zamierzali tego oddać. “Wolność kocham