Kobieta patrzy przed siebie i ma złamane serce. Właśnie dowiedziała się, że jej mąż chce odejść do innej.
– Popłacze i przestanie.
Mężczyzna dowiaduje się, że stracił na giełdzie dorobek swojego życia.
– Popłacze i przestanie.
Młody chłopak chodzi wieczorami po ulicach, bo boi się wrócić do domu.
– Popłacze i przestanie.
Młoda dziewczyna wstydzi się swojego ciała tak bardzo, że ma ochotę wytłuc wszystkie lustra.
– Popłacze i przestanie.
Maluch, lat trzy idzie do przedszkola. z jednej strony jest ciekaw, a z drugiej strony zauważa, że mama lub tata chcą go w przedszkolu zostawić i wtedy wpada w panikę.
– Popłacze i przestanie.
Chciałabym dziś napisać o naszym znieczuleniu na łzy. O odcinaniu się, gdy ktoś płacze, “mazgai się jak baba”. O odwracaniu wzroku, zagadywaniu, że nic się nie stało. O wpadaniu w złość, gdy ktoś wyczerpał limit czasowy na łzy lub intensywność płaczu przekracza naszą tolerancję. O łączeniu dziecięcych łez z manipulacją. Czy to nie absurd?
Płacz i łzy są wyrazem uczuć.
Strachu, smutku, rozpaczy, paniki. Czasem pieką wstydem i poczuciem winy. Niekiedy kipią złością i gniewem. Lecz są prawdziwe.
Czy manipulujesz, gdy płaczesz? Nie.
Czy jako dziecko manipulowałeś / manipulowałaś używając do tego smutku, gniewu, strachu, wstydu? Nie. I twoje dzieci też tego nie robią.
Gdy oczekujesz, że dziecko wypłacze się i przestanie, odsuwasz się od niego.
Zostawiasz samą samego sobie z emocjami i potrzebami, których nie jest w stanie ogarnąć.
Spychasz lub unicestwiasz jego / jej poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości i zasługiwania na miłość. Niestety. Dlaczego? Bo odrzucasz jakiś kawałek prawdy o swoim dziecku. Bo być może jako dorosły odrzucasz kawałek prawdy sam / sama o sobie.
Pracuję z osobami, które noszą w sobie traumę zbagatelizowanych i odrzuconych łez. Niosą tę traumę całe życie, a wraz z nią nieutuloną potrzebę bezpieczeństwa, poczucie, że to inni mają w sobie wartość, a oni nie, a do tego całkowity brak zaufania, że ktoś kiedyś potraktuje ich poważnie, że przyjmie w pełni i zaakceptuje takimi jacy są.
Te osoby przybierają maskę “twardości”, w której sprawiają wrażenie, że nic ich nie rusza. A potem w skrytości sięgają po alkohol, wpadają w pracoholizm lub wyciskają ostatnie poty z własnych dzieci, a na łzy reagują agresją lub ucieczką.
Czy odrzucasz siebie, gdy płyną Twoje łzy? A może szybko dusisz je w sobie, by nikt nie zauważył? Czy dajesz sobie prawo do doświadczania uczuć? Również tych trudnych?
Czy kochasz siebie i z uśmiechem na twarzy i gdy łzy wzbierają Ci w oczach?
Czy masz przestrzeń na łzy Twojego dziecka, czy chcesz z niej / niego zrobić Terminatora, który ma do perfekcji opanowaną sztukę połykania własnego smutku, złości, czy strachu.
Nie wierz ludziom, którzy próbują Ci wmówić, że “popłacze i przestanie” to norma.
Tak nie jest.
To przekonanie nosi w sobie przemoc.
Przemoc emocjonalną.
Przemoc wywołującą traumy.
Nie rób tego swoim bliskim. A jeśli zrobiono to Tobie, zaopiekuj się sobą i swoim wewnętrznym dzieckiem i płacz bez poczucia winy. Wolno Ci. Gdy popłaczesz szczerze i z akceptacją siebie, wypuścisz choć trochę tego, co trudne. A potem wstaniesz z ulgą i wewnętrzną siłą. Spróbuj skorzystać z łez. Mają w sobie moc. Widziałam i czułam nie raz.
Bardzo mądrze napisane! Zgadzam się z autorką!
Bardzo dziękuję i pozdrawiam:)