Parentyfikacja, czyli zamiana ról w rodzinie

Strona główna » Parentyfikacja, czyli zamiana ról w rodzinie

Niedawno był Dzień Mamy. Już niedługo – w czerwcu, będzie Dzień Taty. Dzieci i rodzice świętują. Niektórym jednak jest trudno. Właśnie w tych dniach.

Tak się złożyło, że różne rodzinne święta znalazły się w kalendarzu niedaleko siebie. Celebrowanie zaczyna się 26.05., gdy dzieci składają życzenia mamom. Potem, 01.06. to rodzice składają życzenia dzieciom, by potem znów dzieci składały życzenia tatom – 23.06. Święta te są symboliczne. Niosą w sobie wdzięczność, uznanie, radość z obecności.
Dzieci do rodziców i rodziców do dzieci. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden drobny szczegół. Zdarza się bowiem, w niektórych rodzinach, że Dzień Matki i Ojca powinny świętować dzieci, ponieważ ich rodzice świętują Dzień Dziecka.

Zamiana ról. Parentyfikacja. Gdy jesteś rodzicem rodzica. Dzielne dzieci…

Pod tymi hasłami znajdziecie mnóstwo artykułów, filmów, tytułów książek. Mówi się o parentyfikacji instrumentalnej i emocjonalnej.
Instrumentalna ma miejsce, gdy dziecko wykonuje domowe czynności i opiekuje się rodziną ponad swoje możliwości. Planuje zakupy, ogarnia pranie, gotuje, dba o podawanie leków osobie, którą należy się opiekować. Podejmuje działania, które należą do osoby dorosłej. I zupełnie nie chodzi o to, że dziecko pomaga w domu i wykonuje różne czynności. Chodzi o odpowiedzialność za ich wykonanie – “muszę
zrobić zakupy, bo inaczej lodówka będzie pusta”
, “trzeba opłacić rachunki”. Parentyfikacja instrumentalna jest zauważalna, choć niejednokrotnie ignorowana. Tak się bowiem ułożyło, że podobają się nam dzieci ogarniające rzeczywistość. Ratujące kolegów i koleżanki, wzywające karetkę, czy opiekujące się na pełen etat młodszym rodzeństwem. “Ależ bohater”, “Ty to masz wyrękę w domu”, “Twoje dzieci są jak dorośli”. I nikt nie zastanawia się, co ta dzielność i ogarnianie zostawia…

Parentyfikacja emocjonalna jest trudniejsza do uchwycenia. Dotyczy bowiem spraw, których nie widać. Świat widzi pilną uczennicę, zawsze uśmiechniętą i zadowoloną, wspaniale zorganizowaną. Świat nie widzi przestraszonej dziewczynki, która z uśmiechu zrobiła swoją tarczę – bo tylko tak nie dołoży problemów mamie i tacie. Tylko tak zasłuży na uwagę.
Tylko tak zadba o to, by rodzina się nie rozpadła. Dlatego nie okazuje złości, gniewu, a świat się cieszy, bo taka jest miła. I znów nie chodzi o to, że mamy wpadać w popłoch, gdy dzieci doświadczają radości. Pytanie brzmi, czy mogą się złościć i smucić, bez odpowiedzialności za to, że rodzic okaże się zbyt słaby, by ogarnąć emocje dziecka.
Czy będąc dzieckiem mogę odmówić buziaka osobie dorosłej, bez usłyszenia, że mamie, tacie, babci, dziadkowi będzie przykro? Czy będąc dzieckiem mogę wyrazić sprzeciw do zachowania osoby dorosłej, bez perspektywy odebrania miłości i usłyszenia, że sprawianie przez dziecko przykrości kończy się tym, że kocha się je mniej.
Zamiana ról odbywa się też wtedy, gdy dziecko zastępuje rodzicowi / rodzicom inną osobę dorosłą. Staje się powiernikiem dla doświadczeń i przeżyć, wchodzi w rolę mediatora, zapobiega eskalacjom emocji. Ktoś mógłby powiedzieć, że nikt dziecku nie karze tego robić. Zapomina jednak o tym, że dziecko jest zależne. I zrobi wszystko, by przetrwać. Przetrwanie jest możliwe, gdy jest bezpiecznie. Bezpiecznie jest wtedy, gdy dorośli ogarniają. A gdy dorośli nie ogarniają i wszystko się sypie, młodzi ratownicy wkraczają do akcji. Pocieszają smutną mamę, lub tatę, by znów było normalnie. Rozwiązują konflikty. Nie sprawiają kłopotów. I przede wszystkim stają się niewidzialne. Najważniejsze jest to, co dzieje się z rodzicem. Rodzic ma
zapewnioną opiekę. Może skupić się na sobie. To miłe, gdy ktoś się o nas troszczy. Jeśli jednak ma to robić dziecko, wywraca się pokoleniowa hierarchia.
Nie ma znaczenia, ile lat ma rodzic i ile lat ma dziecko.

Jest niezmiernie trudno, wyjść ze schematu zamiany ról. Dużo trudniej jest dziecku. Pojawia się lęk, że rozpadnie się rodzina, skończy się relacja z rodzicem. Są wyrzuty sumienia, poczucie winy, bo przecież to rodzic i jak tak mogę. Dlatego wiele osób, również w dorosłym życiu, godzi się na mentalną opiekę nad rodzicami, która przekłada się też czasem na opiekę fizyczną. I nie mówię o osobach wymagających opieki 24 godziny na dobę, niezdolnych do zajęcia się sobą. Mówię o osobach, które
biorą opiekę, emocjonalne wsparcie od dziecka, bo tak jest im wygodnie, bo swojego dziecka nie widzą. Koncentrują się na sobie, swoich uczuciach, swoim życiu i oczekują bycia emocjonalnie i organizacyjnie dla nich, nie będąc dla dzieci.

Dlatego lubię mówić, że idealnie jest, gdy rodzic jest skałą, na której dziecko
może się oprzeć. Gdy rodzic dba o swoje zasoby, o swoją moc w odpowiedzialności za siebie. Po to, by móc być dla dzieci, bo taka jest rodzicielska rola. I to jest fajne.

Gdy dzieci są dorosłe, nie trzeba biegać z obiadami i oferować pomoc na każde zawołanie. Czasem wystarczy to, że można do rodzica zadzwonić, opowiedzieć mu o sobie, swoich sukcesach i porażkach, bez natychmiastowego przerzucania rozmowy na codzienność rodzica. Czasem wystarczy z zainteresowaniem zapytać dziecka, czy sobie radzi i wyrazić uznanie. Drobne gesty, które sprawiają, że dziecko jest widziane.

Dlatego dziś, chciałabym złożyć życzenia wszystkim Mamom i Ojcom, którzy widzą swoje dzieci. Którzy dbają o siebie w sile i słabości. Którzy wiedzą, że nie muszą być herosami, ale dobrze jest, gdy mają więcej siły od dziecka. Gdy są sterem i okrętem nie tracąc swojego dziecka z oczu. Gdy są odpowiedzialni za siebie i swoje życie.
Tym wszystkim rodzicom, czapki z głów. To nie jest łatwe zadanie. Czasem mamy chęć się poddać. Czasem jest tak trudno, że chcemy by ktoś się nami zaopiekował. Bądźmy czujni, by nie oczekiwać tej opieki od własnych dzieci – zwłaszcza, gdy są małe. Bądźmy też czujni, gdy dzieci mają nam rekompensować wewnętrzną pustkę. To nie jest ich rola. Warto świecić własnym światłem, by dziecko mogło się przy nim ogrzać. Dzięki temu będzie mogło ogrzewać własne dzieci, własnym światłem, a te swoje dzieci. Zawsze ku przyszłości. 

A jeśli tak się stało, że to Ty jesteś parentyfikującym rodzicem pamiętaj, że zawsze możesz to zmienić. Możesz popracować nad swoją siłą, mocą, sprawczością, odpowiedzialnością za własne życie i przyjść do dziecka, mówiąc mu, że nie musi być zawsze dzielne, że może też być słabe i oprzeć się o Ciebie. Uniesiesz to. Powodzenia.

Ściskam Was mocno,
Wasza Małgosia  

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapisz się na newsletter

Zajrzyj też na:

Więcej

Wakacje w wersji Zen

Do czego są nam potrzebne wakacje? Do czego jest nam potrzebny urlop?  Dlaczego tak tęsknimy za czasem bez… – bez pracy, bez obowiązków, bez pośpiechu, bez dociskającej nas codziennej rutyny? Tęsknimy, ponieważ na co dzień

Za co kocham NVC?

Porozumienie bez Przemocy otworzyło mi oczy na samą siebie. Pamiętam, jak pierwszy raz dotarło do mnie, że mam potrzeby. Wtedy najbardziej niewysycona była u mnie potrzeba odpoczynku i snu, bo byłam mamą dwójki małych dzieci.

Wolność

Gdy doświadczam wolności, to znaczy, że mi WOLNO. Po prostu mi wolno. Mam prawo. To bardzo mocne słowa. Stanowcze, ugruntowujące. Trochę tak, jakbyśmy mieli coś, co nam przynależy i nie zamierzali tego oddać. “Wolność kocham