Czasami można się pogubić. Jako rodzic i jako człowiek. Bo już tyle wiadomo – że dzieci czują od pierwszego oddechu i że tak ważnym jest co się mówi i robi. Mnóstwo sposobów na radzenie sobie z różnymi sytuacjami.
Niektóre z nich sama bardzo lubię. Na przykład to, by przyjąć uczucia dziecka, a nie im zaprzeczać. Nie mówić, że nic się nie stało, ale zauważyć, że coś jest dla dziecka ważne lub bolesne.
Tylko, że czasem nie mamy na to siły, mocy, ani przestrzeni. I choć bardzo byśmy chcieli wyjść naszemu dziecku na przeciw, coś nas blokuje. Nie możemy udźwignąć dziecięcej złości, lub nasza własna wymyka się spod kontroli. Myślimy o ucieczce, choć na chwilę, by zebrać myśli, pobyć samemu. Zaraz potem pojawia się poczucie winy i strach, który sączy się niepostrzeżenie. Jak moja nieobecność wpłynie na dziecko, a jeśli ono wyczuwa, że mam dość, czy to nie zaburzy jego / jej poczucia bezpieczeństwa?
Tona myśli, która męczy, zamartwia i osłabia. Czasem dochodzi jeszcze wstyd i poczucie, że jesteśmy niewystarczający, że inni radzą sobie lepiej, a w nas odpalają się jakieś demony, których nie chcemy, ale są silniejsze od nas. Gdy jesteśmy na skraju wytrzymałości psychicznej i fizycznej puszczają nam hamulce. A potem znów poczucie winy i błaganie, by to się skończyło.
To wszystko dlatego, że tak bardzo kochamy, że zatracamy się w dawaniu z siebie. W widzeniu dziecka i niewidzeniu siebie.
Chcąc by nasze dzieci były widzialne, sami stajemy się niewidzialni. Nasze dzieci doskonale to czują i napawa ich to przerażeniem. Bo co się stanie, jeśli rodzic zniknie? Na kim będzie się można oprzeć? Pokazują więc swój strach, panikę, a my nie wiemy co się dzieje? Dlaczego ciągle stawiają opór, czemu tak krzyczą, dlaczego wszystko jest takie trudne? Przecież my, rodzice, tak się staramy. O co tym dzieciakom chodzi?
Chodzi o równowagę. Balans. Harmonię.
Bycie kapitanem okrętu, którym jest Wasze wspólne życie, a nie położenie się bezradnie pod pokładem. Bo dla dziecka ważne są filary, na których może się oprzeć. M.in. Akceptacja i Bezpieczeństwo. Coś czego często, jako rodzice, nie mamy sami dla siebie. Więc spalamy się dla innych, z nadzieją, że coś i dla nas skapnie. A to droga donikąd.
Żeby wytrwać w rodzicielstwie, by zbudować długotrwałe, głębokie, bliskie i pełne zaufania relacje z dziećmi potrzeba czasu, cierpliwości, ale przede wszystkim miłości do samych siebie. Miłości płynącej prosto z serca. Czułości połączonej ze współczuciem i ciekawością. Spojrzenia na siebie z głęboko świadomej perspektywy.
Zapytacie: Ale jakie to ma znaczenie?
Odpowiem: Fundamentalne. Jak masz być kapitanem swojego statku, jeśli boisz się słowa „nie”, złości i gniewu. Jak masz cieszyć się wspólnym rejsem, jeśli w swojej rodzinnej załodze widzisz jedynie wyczerpujący Cię problem? Jam masz płynąć, głęboko i spokojnie oddychając, jeśli masz nieutulone swoje własne wewnętrzne dziecko i odpalasz się na krytyce, krzywym spojrzeniu, zburzonych planach? Jak masz wreszcie dopłynąć do swojego celu, jeśli rozpraszasz się chcąc zadowolić innych, dostać głaska uznania i Twojej wartościowości.
Dlatego jeśli chcesz Rodzicielstwa lekkości, najpierw zaopiekuj się sobą i swoim wewnętrznym dzieckiem. Utul historie Twojego dzieciństwa. Przestań być swoim własnym, srogim prokuratorem i sędzią, a zacznij być czułym adwokatem. Po co? Bo taki sam / taka sama będziesz dla swoich dzieci. Naturalnie. Bez spiny. Bez napięcia. Nic na siłę. To takie odzyskiwanie mocy, przez czułość dla miękkości.
Program, który stworzyłam na bazie moich doświadczeń, lat pracy z rodzicami, i w oparciu o Porozumienie bez Przemocy i moją pracę terapeutyczną w nurcie IFS, ma moc wspierania i zmieniania życia.
Jest online, więc znów bez presji, ale z moją pełną ciepła obecnością w grupach na FB, poprowadzi Cię najpierw przez odzyskiwanie kontaktu ze sobą w 24 lekcjach czułości dla wewnętrznego dziecka. Przejdziesz przez lekcje, które zaopiekują Twoje dzieciństwo. Poruszać się będziesz od A do Ż. Od Akceptacji, Bezpieczeństwa, przez Ciało, Miłość, Samodzielność, Związek rodziców, aż do Życia. Wszystkie litery alfabetu. Po kolei. Powoli.
A potem wejdziemy na Wasze osobiste okręty. Nauczymy się jak prowadzić je w harmonii, w równowadze, w lekkości. Tak, by zarówno kapitan / kapitanowie, jak i załoga cieszyli się wspólną podróżą. Byście z pełną mocą mogli powiedzieć:
Nieważne skąd wieje wiatr. Ważne jak ustawisz żagle.
Link do programu Rodzicielstwo lekkości tu. Dołącz już dziś. Warto.
Wiem, bo sama płynę z lekkością wraz z moimi dziećmi. Tak samo jak osoby, które już wzięły udział w programie