– Bez przesady – powiesz.
– To niemożliwe – dodasz.
– Że ja? Ja zabieram moje wewnętrzne dziecko do mojej pracy? Pracy, w której jestem zorganizowana, profesjonalny, dobrze zarabiam i świetnie sobie radzę? Może inni, ale ja na pewno nie.
Odpowiem Ci, że wcale nie jestem taka pewna, czy nie zabierasz swojego wewnętrznego dziecka do pracy. Ponieważ tak naprawdę…
Twoje wewnętrzne dziecko nigdy Cię nie opuszcza.
Czasem go nie widać. Często nie zdajesz sobie sprawy z jego / jej obecności. Jednak ono jest.
Bywa wesołe, radosne, kreatywne i wtedy bawisz się jak dziecko realizując różne zadania, biorąc udział w imprezach firmowych i tańcząc do rana, mając pewność, że w pracy mogą Cię spotkać same dobre rzeczy.
Innym razem Twoje wewnętrzne dziecko może być smutne, zagubione, niepewne. I wtedy będziesz szukać wsparcia u kolegów, koleżanek, przełożonych. Może nawet będziesz się spodziewać, oczekiwać, że ktoś Cię wesprze w doświadczaniu trudnych emocji. Zaprosi na rozmowę, zapyta: “Jak mogę ci pomóc?”, poklepie po ramieniu i doda “Nie jesteś sama / sam”. A Tobie zrobi się błogo, że ktoś jest i nie musisz walczyć z całym światem.
Powiesz:
– Ale to jest normalne. Dorośli też potrzebują wsparcia.
Tak, to prawda.
Jednak dorośli, gdy są naprawdę dorośli i dojrzali nie są uzależnieni od innych.
Cieszą się z otrzymywanego wsparcia, ale pomoc nie jest dla nich emocjonalnym być albo nie być. Taka drobna różnica pomiędzy “podziel się ze mną swoim doświadczeniem”, a “trzymaj mnie mocno, bo inaczej się utopię”.
Czy czujesz różnicę? Czy Twoje wewnętrzne dziecko w pracy rozkwita, a Ciebie wypełnia lekkość i radość? A może jesteś przygwożdżona i przytłoczony rozpaczliwie walcząc o przetrwanie?
Jeśli to ta druga historia zatrzymaj się na moment. Zadaj sobie pytania:
1) Czy to tylko ja duży / duża nie daję rady, czy może krzyczy we mnie mały chłopiec / dziewczynka, bo coś uderzyło w jej / jego poczucie bezpieczeństwa, a może poczucia własnej wartości?
2) Czy moje “już nie mogę” wynika z nadmiaru zadań? A jeśli tak, to dlaczego na to pozwoliłem / pozwoliłam? Czy jest możliwe, że zgodziłeś się / przystałaś na to, by Twoje wewnętrzne dziecko dostało głaska uznania i akceptacji? Czy to jest właśnie to, czego chcesz?
3) Czy za Twoją tęsknotą, by było inaczej może kryć się wołanie małej dziewczynki / małego chłopca: “Niech mnie ktoś w końcu zauważy” lub tupanie nogą w złości: “Dlaczego mnie nie widzą?”. A może pełne rozżalenia ukrycie się w kącie z myślą: “Widocznie nie zasługuję na to, by być widzianą / widzianym”.
Gdy zadajesz sobie te pytania nadal jesteś pewny, że do Twojej pracy chodzą wyłącznie Twoje dorosłe części? Niezależne, sprawcze i pełne mocy? Czy nie ma tam nikogo, kto potrzebuje wsparcia – tak naprawdę Twojego wsparcia.
Pomyśl o swojej małej dziewczynce i o swoim małym chłopcu. Bez osądzania i wymagań. Zapytaj czego potrzebują i jak możesz im pomóc. Wykorzystaj moc swojego dorosłego, by wspierać dziecko, które jest w Tobie.
Pamiętaj, by to robić, jeśli już potrafisz. A jeśli jeszcze nie umiesz – nie szkodzi. To żaden wstyd. Możesz się nauczyć.
Czy 24 lekcje czułości dla wewnętrznego dziecka są również dla Ciebie?
I czy ja mogę Ci pomóc?