Syndrom niewykorzystanej szansy

Strona główna » Syndrom niewykorzystanej szansy

Wyobraź sobie, że każdego dnia zabierasz swoją pracę do domu. To raptem zadania na godzinę, lub dwie, ale codziennie.

Wyobraź sobie, że zabierasz pracę do domu na weekendy – by przygotować sprawozdanie, przeanalizować raport, lub przyswoić dane na temat nowych produktów.

Wyobraź sobie, że Twoje otoczenie nieustannie kontroluje Twoje postępy w pracy. Każdego dnia jesteś oceniany. Niejednokrotnie Twoi przełożeni poszukują sposobu, by pokazać Ci, jak wiele jeszcze nie umiesz, jak wiele pracy musisz jeszcze włożyć, by pretendować do bycia “KIMŚ”.

Wyobraź sobie, że po powrocie do domu Twoi bliscy otaczają Cię kołem. Przeglądają Twój kalendarz, dokumenty, które przyniosłeś. Zamiast zapytać, jak Ci minął dzień, pospieszają Cię przy zjedzeniu posiłku, byś jak najszybciej mógł usiąść do Twoich obowiązków. Bo przecież to jedynie one Ciebie definiują.

A teraz wyobraź sobie jeszcze, że wiedząc o wszystkich rzeczach, które masz do zrobienia, zdajesz sobie sprawę, że dopiero późnym wieczorem, będziesz mógł się za nie zabrać. Wcześniejsze godziny w Twoim kalendarzu zostały zapełnione zajęciami z planowania domowego budżetu, intensywnego kursu języka rosyjskiego, obowiązkowych spotkań kulinarnych, basenu, czytania na czas, baletu i jazdy konnej. To ostatnie akurat wybrałeś sobie sam, bo kontakt ze zwierzętami wycisza Cię i uspokaja. W pozostałych zajęciach uczestniczysz, bo mogą Ci się przydać w przyszłości, bo chodzi o to, byś trenował swój mózg, zdobywał nowe umiejętności, byś potrafił więcej, bo osoby, które Cię zapisały (przełożony, żona, mąż) chcą byś miał lepiej od nich, by niczego Ci nie zabrakło.

“Ja nie miałem takich możliwości”, “To kosztuje dużo pieniędzy”, “Ciesz się, że Cię podwożę, choć naprawdę wolałabym robić w tym czasie coś innego”, “Inne osoby chodzą na zajęcia i sobie chwalą”, “Wszyscy wokół Ciebie jakoś sobie radzą z pogodzeniem pracy i dodatkowych zajęć”.

Chodzisz więc do pracy, bierzesz pracę do domu. W pośpiechu jesz obiad i pędzisz na wszystkie zajęcia Twojej wielkiej szansy. Potem wracasz do domu, robisz raporty, sprawozdania, zdobywasz nową wiedzę, by na drugi dzień udowodnić, że już wystarczająco umiesz. Okazuje się jednak, że ciągle jest mało. Czekasz więc z utęsknieniem na jazdę konną. Myślisz o ciszy, spokoju i krótkich chwilach błogości i lekkości. Gdy jednak przyjeżdżasz na trening dowiadujesz się od trenera, że stadnina musi udowodnić swoją pozycję, więc Ty od dziś będziesz brał udział w zawodach. I znów musisz pokazać na co Cię stać. Musisz być lepszy, szybszy, sprawniejszy, atrakcyjniejszy. Bo przecież to wszystko to Twoja wielka, życiowa szansa.

I tylko czasem, gdy padasz wieczorem z nóg przychodzi Ci do głowy myśl, czy gdzieś w tym wszystkim jesteś Ty sam. Czy ludzie wokół Ciebie choć przez chwilę naprawdę myślą o Tobie? I czy Ty jeszcze wiesz kim jesteś i kim chciałbyś być?

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zapisz się na newsletter

Zajrzyj też na:

Więcej

Radość

Co robisz, gdy doświadczasz radości?  Skaczesz do góry? Głośno pokrzykujesz? Śmiejesz się? Tańczysz? A może starasz się ukryć radość, więc zasłaniasz usta, kulisz w sobie i próbujesz powściągnąć uczucie, które pojawia się… No właśnie, gdzie? Gdzie doświadczasz radości w Twoim ciele? W brzuchu? W klatce piersiowej?

Miłość

Czy zdajesz sobie sprawę, że miłość to nie uczucie, ale potrzeba? Dlatego, gdy kochamy doświadczamy uczuć takich jak radość, energia, spełnienie, a nawet euforia. A gdy nie spełniamy potrzeby miłości doświadczamy smutku, żalu, rozczarowania, a nawet tęsknoty, która boli na poziomie ciała. Miłość, gdy kochamy i miłość, gdy jesteśmy kochani uskrzydla

List do Wysokich Obcasów.

Czasem jest tak, że coś mnie bardzo poruszy. Ostatnio były to trzy teksty na temat wypalenia rodzicielskiego.  Mam mnóstwo zrozumienia dla rodziców – dla ich wyczerpania, zmęczenia, niekiedy zniechęcenia i wszystkich wyzwań, które potrafią przytłaczać.  Wspieram rodziców, by mogli czuć