Spotkałam się kilkukrotnie ze stwierdzeniem, że sformułowanie Porozumienie bez Przemocy jest niefortunne. Podążając za tą opinią próbowałam znaleźć eufemistyczne zamienniki – i tu przydawał się, nazwany również przez Marshalla Rosenberga język serca, język żyrafy, lub używany w tytułach warsztatów, język świadomej komunikacji.
Myślę jednak, że najwyższy czas nazwać rzeczy po imieniu i przestać udawać, że przemocy w naszym sposobie porozumiewania się i funkcjonowania nie ma.
Przemoc kojarzy się w pierwszej kolejności z agresją fizyczną. Naruszaniem integralności cielesnej drugiego człowieka. Skoro nikogo nie biję, nie jestem osobą przemocową. Czy na pewno?
Sytuacja pierwsza
Sklep. Tata chodzi między półkami ze swoją córką. Dziecko podskakuje, śpiewa i głośno komentuje otoczenie. Tata nachyla się nad uchem dziewczynki i mówi: “Jeśli się nie uspokoisz…”.
Reszta wypowiedziana jest cicho, na ucho, ale na tyle skutecznie, że dziewczynka staje sztywno, a następnie posłusznie podąża za tatą.
To tylko słowa, prawda? Zero agresji fizycznej i krzyku. Tylko spojrzenie jakieś takie wrogie. I ton głosu wywołujący lęk. Plus kilka stwierdzeń, które zostawią bliznę na poczuciu bezpieczeństwa.
Przemoc? Tak!
Sytuacja druga
Firma handlowa. Pracownicy rozliczani są z realizacji planu sprzedaży. Plan rośnie każdego roku. Pracownicy wywiązujący się z niego pracują nadal. Ci, którzy nie dają rady są zwalniani. Proste przełożenie. Można powiedzieć, że tak urządzony jest świat. Trzeba pracować, by żyć. Tyle, że jest to życie w ukrytej groźbie “na twoje miejsce jest mnóstwo innych” i zawoalowanej, niszczącej ocenie “pracujemy tylko z najlepszymi”. Skoro koledzy i koleżanki potrafią zrealizować plan, to znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Może jestem za mało aktywna, za mało inteligentna – na pewno jestem wybrakowana. I tak z dnia na dzień spada moje poczucie własnej wartości, aż w końcu dopada mnie depresja.
Może też być inaczej. Jestem na topie i za wszelką cenę chcę utrzymać tę pozycję. Firma pokłada przecież we mnie wielkie nadzieje i stwarza wspaniałe możliwości rozwoju. Muszę więc pracować za trzech, aby wytrwać. Jednak któregoś dnia budzę się i nie mam siły wstać z łóżka.
Przemoc? Tak!
Sytuacja trzecia
Rodzinny obiad. Chłopiec odmawia jedzenia mówiąc “Już nie mogę”. W odpowiedzi słyszy od rodziców:
- Musisz jeść, bo nie urośniesz (straszenie)
- Jeśli nie zjesz całego obiadu nie obejrzysz bajki (groźba)
- Taki duży chłopiec, a tak grymasi przy jedzeniu (zawstydzanie)
- Zobacz, jak twoja siostra ładnie je. Nie to co ty (porównywanie i zawstydzanie)
“Przecież nie mogę pozwolić, aby moje dziecko nie jadło” odezwą się głosy pełne troski. Pytanie, czy powyższe zdania wspierają apetyt, czy raczej ściskają żołądek. Czy chcielibyśmy takie słowa usłyszeć? Od najbliższych?
Przemoc? Tak!
Sytuacja czwarta
Kobieta. Dwójka dzieci. Praca na pełen etat. Ekologiczne obiady, przygotowane własnoręcznie – bo tak zdrowo. Dom wypucowany na błysk, bo przecież jest perfekcyjną panią domu, a celebryci przekonują, że bez problemu można połączyć intensywną pracę zawodową z opieką nad dziećmi. Dodatkowo bohaterki pierwszych stron gazet mają idealną figurę, zrobiony makijaż i paznokcie. I jeszcze rozwijają się intelektualnie i duchowo.
Kobieta patrzy w lustro i się nie lubi. Inne potrafią o siebie zadbać, a ona nie. Dodatkowo od roku nie przeczytała żadnej książki. Nie przychodzi jej do głowy, że może wszystkiego jest za dużo, a ona zwyczajnie potrzebuje wsparcia. Że duszności w nocy i bezsenność, to kłębowisko niespełnionych potrzeb. Zamiast tego, każdego ranka dokłada sobie myślą, że jest do niczego.
Przemoc? Tak! Wobec siebie.
Sytuacje można by mnożyć. Jest ich mnóstwo, bo przyzwyczailiśmy się do przemocowego funkcjonowania i uznaliśmy za normę. Może jednak warto zadać sobie pytanie:
Czy dobrze się czujesz gdy?
- ktoś Ci grozi,
- ktoś Cię zawstydza,
- ktoś Cię porównuje,
- ktoś Cię wyśmiewa,
- ktoś Tobą manipuluje,
- ktoś zmusza Cię, byś żył, tak jak on / ona,
- ktoś chce byś niezależnie od swej woli spełniał jego / jej oczekiwania,
- sam / sama zmuszasz się do tego, czego nie chcesz,
- myślisz o sobie źle?
Nie?
A czy nie robisz tego innym? Lub sobie?
Czy naprawdę nie używasz przemocy?
Przepraszam ale chyba zmierzasz do absurdu. Podane przez Ciebie przykłady przynajmniej część są kompletnie nieadekwatne. Skarcenie słowne dziecka nie jest przemocą ale normalnym wychowaniem Eksperyment wychowania bezstresowego kompletnie nie wypalił i przyniósł więcej złego niż dobrego. Niska samoocena pani, która patrzy na celebrytów i idiotyzmy telewizyjne i wierzy że może być taka sama to nie przemoc tylko problemy osobowościowe ,brak własnego zdania wiary w to co się robi itd. Idąc twoim tokiem rozumowania wyniesienie śmieci jest przemocą bo chyba się ze mną zgodzisz nikt z nas tego nie robi z radością i euforią . Patrząc z twojej pozycji całe nasze życie to przemoc stosowana przez nas i w stosunku do nas. Nieustanna i permanentna. Jest to absurd który prowadzi do idiotycznej tezy że przemoc jest motorem naszego działania i musimy ją zaakceptować . Używanie określenia przemoc w stosunku do sytuacji związanych z wychowaniem , obowiązkami w pracy i w domu, normami wychowania itd . jest ewidentną nadinterpretacją.
Panie Lechu! Zanim odniosę się do Pana komentarza chciałabym zapytać, i jeśli to dla Pana możliwe, prosić o odpowiedź, jakie sytuacje są względem Pana nacechowane przemocą? Czy to w stosunku do dzieci, czy dorosłych. Kiedy można powiedzieć, że doświadczamy przemocy? Serdecznie pozdrawiam!
Moim zdaniem zwrócenie dziecku uwagi to nie to samo co straszenie go i groźby. Można być asertywnym i zdecydowanym (nawet bardzo) bez straszenia dziecka, które zresztą w podanym przykładzie nie robi nikomu krzywdy, tylko jeszcze nie przyswoiło sobie pewnych norm. Proszę sobie wyobrazić, że jest Pan na jego miejscu. Jak by to mogło wyglądać w dorosłym życiu? Np. nieświadomie złamał Pan jakiś przepis drogowy. Zatrzymuje Pana policja. Czy wolałby Pan rzeczową informację (nawet karę, jeśli jest przewidziana kodeksem), czy może tzw. “zjebkę”? Podobnie prośba o wyniesienie śmieci (czy nawet wymóg) to nie to samo, co komentarz w stylu “nie można na ciebie liczyć, nawet śmieci nie umiesz wynieść”. Obowiązki domowe można wykonywać dlatego, że nam służą (dla siebie czy dla rodziny, a nawet górnolotnie mówiąc z miłości) a nie po to, by udowadniać, że nie jesteśmy beznadziejni. Dzięki temu w razie potrzeby (np. choroby czy innej kryzysowej sytuacji) będziemy też mogli cos odpuścić, bo nie będziemy się katować, że nie wszystko działa idealnie. I tak dalej… A “problemy osobowościowe” to tylko etykietka – za nimi bardzo często stoi właśnie bardzo negatywny obraz siebie (i innych ludzi) pełen przemocy dialog wewnętrzny. I to jest właściwie pierwsza rzecz, która trzeba się zająć w psychoterapii takich osób.
Masz Gosiu rację, przemocy nie da się zupełnie uniknąć. Do tego co napisane w teksie, który załączyłaś, chciałbym dodać parę innych przykładów, zwłaszcza, że prosiłaś o komentarz:
1. Kiedyś szedłem ulicą i dziesięć metrów ode mnie 15-17 latek zerwał starszej pani łańcuszek (chyba złoty) i zaczął uciekać. Goniłem go jakiś kilometr, dostał kilka kopniaków, potem rzucił mi piaskiem w oczy, nic mi nie zrobił, ale straciłem inicjatywę i niestety udało mu się uciec z łupem.
– czy użyłem przemocy? Jak najbardziej. Jeśli żałuję, to tylko tego, że nie miałem mocniejszego kopa.
2. Wyobraź sobie, że ktoś próbuje zrobić ci krzywdę, pobić lub zgwałcić. Co powinien zrobić przechodzień? Myślę, że wybicie paru zębów i jednocześnie niegodziwych pomysłów jest działaniem adekwatnym do sytuacji.
– czy jest to przemoc? Jak najbardziej.
3. Jest takie hasło: „Złego człowieka z bronią może powstrzymać tylko dobry człowiek z bronią”.
– co powinien zrobić dobry człowiek z bronią?
– użyć przemocy, z reguły krwawej.
Był taki eksperyment, aby za pomocą inżynierii społecznej tak wychować społeczeństwo, aby nikt nie stosował przemocy i nie było dylematu, o którym pisałem w punkcie 3. Ten eksperyment właściwie się udał. Było to w krajach Skandynawskich. Praktycznie każdy Szwed był tresowany od dziecka i skutecznie uczony, by nie stosować przemocy. Raj na ziemi był na wyciągnięcie ręki. Niestety Szwedzi nie przewidzieli, że setki tysięcy imigrantów nie będzie się chciało stosować do ich wizji raju. W rezultacie Szwedzi nie potrafią się bronić przed Arabami, którzy mimo wszystko ciągle są w mniejszości.
Zdaje mi się, że zajmujesz się pracą z dziećmi. Czy rzeczywiście chcesz, aby chłopaki jak dorosną nie potrafili obronić swoich dziewczyn, potem rodzin i nawet nie wiedzieli, że należy się w takich sytuacjach bić? Czy chciała byś żyć w Polsce, w której nikomu by nie wpadło do głowy, by stosować opór, narażać głowę, zakładać Solidarność, gdzie być może do dzisiaj rządziła by komuna?
Gosiu! Tęczowy eksperyment właśnie upada, ponosi klęskę, Szwecja jest najdobitniejszym, ale nie jedynym przykładem. Dzięki że udzieliłaś mi głosu, prosząc o komentarze. Myślę, że mój komentarz jest klarowny i będzie pozytywnym wkładem do zaproponowanej przez ciebie dyskusji.
Pozdrawiam serdecznie
Jarek,
rozumiem Twoje argumenty w zakresie obrony koniecznej. Zgadzam się, że w sytuacjach zagrożenia bezpośredniego trzeba działać skutecznie i jeśli sytuacja wymaga użycia przemocy fizycznej, to trzeba się do niej uciec. Mój tekst jest jednak o czymś innym. Ja piszę o źródłach przemocy, o której piszesz Ty. Jeśli wychowujemy dzieci w poczuciu, że są niewiele warte, jeśli szantażujemy je groźbami i przez to zabieramy poczucie bezpieczeństwa, jeśli naszymi słowami negujemy ich ból, smutek, bo z naszej, dorosłej perspektywy nie mają “racjonalnych” powodów do tych uczuć, to wychowujemy ludzi, którzy te braki będą chcieli sobie zrekompensować w dorosłym życiu. Jedni będą agresywni, aby uznano ich rolę w grupie, inni będą szukać winnego swojego nieszczęścia, jeszcze inni będą to samo robić swoim dzieciom, albo stosować mobbing w pracy, a wszystko z braku świadomości. Ty piszesz o ostatecznej przemocy fizycznej, której nie łączyłabym z żadną konkretną nacją, religią, czy kulturą, a z przemocowym modelem wychowania. Spotykam mnóstwo dzieci z polskich, katolickich rodzin, które walczą o akceptację, lub inne potrzeby na różne, niekoniecznie “cywilizowane” sposoby.
Mój tekst miał pokazać, że sytuacje pozornie normalne są tak naprawdę pełne ukrytej przemocy. Bo przemoc nie jest tylko atakiem bezpośrednim, na poziomie ciała. Może być wyrażona spojrzeniem, gestem i słowem. I być bardzo dotkliwa.
Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam i mam nadzieję na dalszą rozmowę 🙂
Pisze Pani w tym komentarzu: “Ty piszesz o ostatecznej przemocy fizycznej, której nie łączyłabym z żadną konkretną nacją, religią, czy kulturą, a z przemocowym modelem wychowania”, a zaraz w kolejnym zdaniu: “Spotykam mnóstwo dzieci z polskich, katolickich rodzin, które walczą o akceptację, lub inne potrzeby na różne, niekoniecznie „cywilizowane” sposoby.”…
To jak to jest z tą religią?? Jak nam nie pasuje, to nie łączymy, a jak pasuje – to proszę bardzo??
Pani Ewo,
mój komentarz odniosłam do wypowiedzi Jarka, który nawiązał do sytuacji w Szwecji. Dałam przykład naszych, rodzimych rodzin katolickich, jako przeciwwagę do imigrantów arabskich z komentarza Jarka. Chciałabym, aby każdy człowiek mógł być traktowany indywidualnie, według tego co robi. Nie mam zgody na klasyfikowanie i szufladkowanie ludzi na podstawie wyglądu, płci, religii, narodowości, czy orientacji seksualnej. Człowiek to człowiek. I taki był sens mojej wypowiedzi.
Serdecznie Panią pozdrawiam!
Jarku to o czym piszesz, to dla mnie agresja obronna. Przykłady w artykule dotyczą czegoś innego: przemocy niepotrzebnej i krzywdzącej, gdy wcale nie trzeba się bronić.
Jarku piszesz o ważnej rzeczy – o dostępie do naturalnej dla mnie, obronnej agresji. Tego bardzo potrzebujemy. To jednak coś innego, niż przemoc opisana w artykule. Często to własnie te najbardziej łagodne na co dzień i traktujące ludzi z szacunkiem osoby zdecydowanie stają w obronie siebie i innych, gdy sytuacja tego wymaga. Chociaż oczywiście dla kogoś innego taka sytuacja może być tylko kolejnym pretekstem do zastosowania przemocy. Rzeczywiście, nierzadko brakuje klarownego rozdzielenia tych zjawisk – a szkoda….