Ojej, ojej, znowu grzmi…

Strona główna » Ojej, ojej, znowu grzmi…
jak rozładować emocje

Uwielbiam burze. Są dla mnie fascynującym zjawiskiem atmosferycznym. Wzbudzają ciekawość, zachwycają swoją potęgą. Mam duszę Łowcy Burz:)

Wczoraj, jadąc S8, byłam z mężem w samym oku burzowego cyklonu. Fotografia w dzisiejszym tekście nie jest niestety moja (znajdziecie mnóstwo takich zdjęć na pixabay.com), ale dokładnie takie widoki mieliśmy w podróży. Około 21 siekało deszczem z taka mocą, że wycieraczki nie nadążały z odganianiem wody. Błyskawice rozjaśniały niebo w pionie, w poziomie, pojedynczo i grupowo. Na niebie panowała ciemność, przez którą przebijał blask błyskawic. Jechaliśmy wśród złowieszczych pomruków natury, która ujawniała się ze swą pełną mocą i potęgą.

I nagle przyszło do mnie skojarzenie… 

Burza jest wspaniałym zobrazowaniem rozładowującej się złości. Turbo gniewu. Wściekłości. Nieokiełznanej furii.

Jej energia jest tak silna, że może okazać się destrukcyjna, niszczycielska. Może właśnie dlatego bardzo wielu ludzi boi się złości, tak jak boi się burzy. Są to bowiem siły, które w ich apogeum trudno kontrolować. Następuje error, błąd systemu, wszystkie kontrolki świecą, nic nie działa. Nie da się burzy wyciszyć. Nie da się opanować złości racjonalnymi argumentami typu: “Uspokój się”. Nie ma guzika bezpieczeństwa, który załatwi nam sprawę.  Zamiast tego “ciska się pioruny”“rzuca błyskawicami z oczu”, a wybuch złości dopada nas często “jak grom z jasnego nieba”.
 Wg portalu ekologia.pl:
“Burza to zjawisko zaburzenia równowagi atmosferycznej, przejawiające się obfitymi opadami, silnym wiatrem oraz często połączone z wyładowaniami atmosferycznymi.”

Jaki jest człowiek w silnych emocjach? Czy nie wygląda trochę, jak by emocjonalnie się wykoleił? Wybił z wewnętrznej harmonii? Czy może płakać, miotać się, nie móc znaleźć swojego miejsca, krzyczeć, przeklinać, a nawet używać fizycznej przemocy? Człowiek doświadczający furii, wyrzuca z siebie swą wewnętrzną burzę.

– Ojej, ojej przecież nic się takiego nie działo. Tak było miło, słoneczko świeciło, a tu taka burza w szklance wody.

Żadna burza nie dzieje się bez przyczyny. Tak samo każda złość w swych różnych natężeniach i formach ma swoje określone  źródło.

Jak i w przyrodzie, nasza codzienność ma swoją dynamikę. Temperatura naszego życia bywa wysoka i niska. Nasze emocje zmieniają się od radości, do frustracji i smutku. W wersji zmaksymalizowanej od euforii do furii i rozpaczy. Kiedy nasze życie przypomina wyścigi, bieg ku, lub ucieczkę od bardzo często nie zwracamy uwagi na zachmurzenie w naszej duszy, burzowe pomruki w sercu. I choć podskórnie czujemy, że w naszym wnętrzu padają krople deszczowych łez, przyklejamy do twarzy słoneczny uśmiech.

I nagle “BACH”, “BUM”. Nieumyte naczynia w zlewie, niechęć do założenia bucików przez dziecko czy niezaliczony sprawdzian z matematyki, dyscyplinująca rozmowa w pracy i… guzik szału rusza w ruch. Może się cedzić słownym jadem przez zęby – złośliwą ironią, cynizmem, krzywdzącą oceną, piekącym porównaniem. Może odpychać spojrzeniem i postawą ciała, może krzyczeć, piętnować, podnosić pięści do góry.

Gdy się ją zdusi z wielkim wysiłkiem i przemocą wobec siebie, po jakimś czasie zaczyna się wędrówkę od lekarza do lekarza, szukając remedium na dolegliwości naszego ciała i duszy. Nerwica, depresja, zaburzenia odżywiania, choroby z autoagresji i cała plejada dolegliwości.

Czy tak musi być? Nie.

Co pomaga nam w czerpaniu radości z obserwacji burzy? To proste. Fakt, że czujemy się bezpiecznie. Jesteśmy w miejscu, w którym nic nam nie grozi. Taki zewnętrzno-wewnętrzny piorunochron. Techniczne rozwiązanie i zaufanie, że wszystko jest ok.

Co może być zatem piorunochronem dla naszej złości? 

Po pierwsze przewidywanie wewnętrznej pogody. Uznanie, że to co czujemy jest ważną informacją. Jeśli się smucę, to dlaczego? Jeśli frustruję – z jakiego powodu? Jeśli coś mnie cieszy – co zrobić, by było tego więcej?

Po drugie świadomość, że uczucia są moje i związane z tym, co dzieje się w moim wnętrzu. I choć lubimy mówić, że dopada nas słabe samopoczucie, bo żona, mąż, dzieci, praca, bałagan w domu, młodzież niewychowana, szef buc i zupa za słona, to finalnie “kolor twojego świata zależy od kredki jaką trzymasz w dłoni”. I nie chodzi o to, by wmawiać sobie i światu, że jest dobrze, gdy jest źle, ale by wziąć za siebie czułą odpowiedzialność i przyjąć siebie z empatią. Zaopiekować swoje uczucia, by nie musiały wyeskalować do przerażających nas rozmiarów, byśmy w końcu zdecydowali się je zauważyć.

Po trzecie zmierzyć się z przeszłością. Zdarza się bowiem, że doświadczamy złości w tu i teraz, ale za nią jest bezradność, bezsilność, upokorzenie, wstyd, strach i tona emocji z czasów, gdy byliśmy mali.

I po czwarte pamiętać, że gdy czujemy, jak w naszym wnętrzu zaczyna grzmieć, błyskać, a my smagamy ludzi wokół osobistą wewnętrzną niepogodą, możemy dopuścić przebłysk świadomości (im częściej to robimy, tym lepiej nam wychodzi) i zacząć oddychać. Powoli i głęboko. Miarowo. Wdech i wydech. A potem zacząć od punktu pierwszego. Z czułością, z akceptacją, z miłością.

Bo przecież po każdej burzy wychodzi słońce.  A w życiu czasem słońce, a czasem deszcz. Wszystko jest pogodą. Niech to będzie pogoda na szczęście:)

Uściski!

Małgosia

 
Jeśli czujesz, że potrzebujesz kogoś kto pomoże Ci ogarnąć wewnętrzne burze, serdecznie zapraszam Cię na sesje terapii IFS.

Jeśli spodobał Ci się ten tekst możesz wysłać go swoim bliskim oraz znajomym. Zapraszam wszystkich do odwiedzin mojej strony oraz zapisania się na newsletter. Relaksacja już czeka, by móc umilić Wam dzień:)
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Zapisz się na newsletter

Zajrzyj też na:

Więcej

Wakacje w wersji Zen

Do czego są nam potrzebne wakacje? Do czego jest nam potrzebny urlop?  Dlaczego tak tęsknimy za czasem bez… – bez pracy, bez obowiązków, bez pośpiechu, bez dociskającej nas codziennej rutyny? Tęsknimy, ponieważ na co dzień

Za co kocham NVC?

Porozumienie bez Przemocy otworzyło mi oczy na samą siebie. Pamiętam, jak pierwszy raz dotarło do mnie, że mam potrzeby. Wtedy najbardziej niewysycona była u mnie potrzeba odpoczynku i snu, bo byłam mamą dwójki małych dzieci.

Wolność

Gdy doświadczam wolności, to znaczy, że mi WOLNO. Po prostu mi wolno. Mam prawo. To bardzo mocne słowa. Stanowcze, ugruntowujące. Trochę tak, jakbyśmy mieli coś, co nam przynależy i nie zamierzali tego oddać. “Wolność kocham