Trzeci tydzień nie będzie newslettera. Nie mogę tego zrobić. To przecież ważne, by wywiązać się ze swoich zobowiązań:)
Lubię pisać dla Was. Jeszcze bardziej lubię, gdy mam “flow”, gdy wiem czym chcę się z Wami podzielić i gdy słowa po prostu mi płyną. Zdarza się jednak, że jestem w kropce. Jest środa lub czwartek, piątek zbliża się nieubłaganie, a ja mam pustkę w głowie. Zero. Null. Ciemność. Nic. Stan ten oczywiście nie bierze się znikąd. Zazwyczaj jest pokłosiem intensywnej pracy – większej niż czas przeznaczony na regenerację. W krótkich słowach oznacza to – gdy jest zmęczenie, jest i pustka w głowie. Brak kreacji, a co za nią idzie frustracja. Drążąc temat bardziej i zastanawiając się skąd frustracja od razu przychodzi odpowiedź – z presji. I teraz “tadam!”. Jaka presja? Skąd? Po co? Przecież newsletter nie jest niczyim zleceniem. To ja sama chcę pisać teksty i dzielić się nimi z Wami. W tym momencie zaczynają się sączyć moje “ulubione” słowa, których staram się unikać, o których głośno mówię i które (czemu znów!?) wracają do mnie. Przecież ja już jestem oświecona i zen i w ogóle wewnętrzny spokój i harmonia. A jednak przychodzą. “Powinnaś”, “ktoś na to czeka”, “zobowiązałaś się”, “obiecałaś”, “nie możesz zawieźć”, itp. Naturalnie pojawia się względem nich kontra, że przecież wcale nie, że ja tak lubię, że to przyjemność, a nie obowiązek. Ale i tak kicha. W żołądku ścisk, w gardle zacisk, niepokój w stanie ogólnym. Dziś chcę Wam tak naprawdę napisać, że choć siedzę w Porozumieniu bez Przemocy i prowadzę dla Was terapię i taka jestem świadoma siebie – jestem tylko człowiekiem. Różne emocjonalne smrodki dopadają i mnie. Jeśli czasem zdaje Wam się, że u mnie to tylko pasmo sukcesów i uśmiech i radość i w ogóle szał, to napiszę – oczywiście! Tylko nie jedynie. I to jest NORMALNE i bardzo w porządku. Nie chodzi bowiem o to, byśmy dostąpili cudownego stanu oświecenia, ale potrafili iść do przodu z tym, co do nas przychodzi. Zauważając to, będąc w tym i szukając sposobów na ZAOPIEKOWANIE tego stanu. Więc ja nie zbiczuję się za to, że nie miałam pomysłu o czym napisać. Podziękuję za to Kasi Zalewskiej, która od dziś wspiera mnie w Pozytywnych Relacjach, bym mogła mieć więcej mocy na twórcze newslettery:) Tak jak już to robi Ania Kot i Magda Hałajda – i Wam bardzo dziękuję:) A z poczuciem presji jakoś sobie poradzę. Ono lubi, by można było na mnie liczyć, bym była poważną, słowną osobą, a nie beztroską trzpiotką. I Wy już pewnie wiecie na jaką nagrodę podświadomie się wtedy liczy. Takie słowo na A., o którym pisałam nie raz. Więc tak. I mnie się zdarza zakręcić. A potem się odkręcam. Bo wiecie co? Nie ma takiego oświeconego guru, który by nigdy nie miał ze stresu biegunki:) Buziaki! Wasza Małgosia |
A w ogóle to zapraszam Was do mojej grupy na FB “Bliżej siebie, bliżej szczęścia” Sporo w niej mówię:) |