Wakacje to czas odpoczynku, ale też rozłąki i tęsknoty. Jak wspierać dzieci na obozach i koloniach, by bez lęku wychodziły do świata w przyszłości?
Gdy 25.06.2021 wybrzmiał ostatni szkolny dzwonek dzieci i rodzice wykrzyknęli głośne “hurrraaaa”. Wakacje. Nareszcie. Trochę luzu, trochę oddechu, mniej pędu, mniej powinności i obowiązków. Zaraz jednak pojawiło się zatrzymanie. O ile bowiem dzieci czerpią z wakacji garściami, korzystając z tego że są (choć po pandemii niektóre dzieci chciały zostać jeszcze w szkole, by nasycić się towarzysko), dla wielu rodziców wakacje to perspektywa dwóch miesięcy bez opieki dla dzieci. Dwutygodniowy urlop rodzinny nie załatwia w pełni sprawy. Na ratunek przybywają dziadkowie i organizatorzy dziecięcego wypoczynku. Kolonie, półkolonie, obozy. Wyjazd na obóz to atrakcja. Przynajmniej z założenia. Dorośli dwoją się i troją, by zapewnić dzieciom i młodzieży ciekawe formy wypoczynku. Rozwojowe aktywności, nietuzinkowe miejsca, czas wypełniony bogatą ofertą zgodną z dziecięcymi zainteresowaniami. Również dziadkowie chcą, by dzieci budowały ciepłe wspomnienia ze wspólnie spędzonych chwil. I nagle, do tego pięknego założenia wkrada się tęsknota. Za mamą, za tatą, za kotem, za psem, za własnym pokojem, ulubioną zabawką. Za zwykłą codziennością dziecka, która gdy jest daleko staje się brakującym elementem układanki dającej poczucie szczęścia. Co zrobić z tęsknotą dziecka? Jak się nią zająć? Jak zaopiekować dziecko, które przez telefon mówi nam ze łzami, że chce już wracać do domu? “Mamo przyjedź po mnie”, “Tato zabierz mnie stąd”, “Nie chcę już być na obozie”. Niektórzy mówią, że to “normalne”, że dzieci płaczą na koloniach i że muszą się przyzwyczaić. Na tak sformułowane zdanie nie mam zgody. Nie chcę bowiem świata, w którym normalnym jest przyzwyczajanie się, że w życiu się płacze. Jakoś chyba nie o to chodzi. Płacz jest jednak informacją o tęsknocie, smutku, bezradności. Bywa wyrazem rozpaczy i braku nadziei. Gdy pojawia się u dziecka, warto nie odwracać wzroku i nie uznawać go za normę. A jednak to robimy. Dlaczego? Ponieważ my, dorośli, nie radzimy sobie z uczuciami. Gdy pojawiają się u dzieci wpadamy w popłoch. Stąd szybka droga do ich zanegowania: “Nie przesadzaj”, “Nic się nie dzieje”, wzbudzenia wyrzutów: “W głowie ci się przewraca”, “Tak się staram, a ty niezadowolony”, “Ten obóz tyle kosztował, a ty marudzisz” straszenia: “Nie będziesz dzwonić do mamy, bo się rozklejasz”, sfrustrowanej złości: “Więcej nigdzie nie pojedziesz”, “Więcej cię nie zabiorę”, wykluczenia: “Jak tak płaczesz to się nie nadajesz” i bardzo popularnego zagadywania, udawania, że nic się nie dzieje: “Zobacz jak jest fajnie”, “Masz nowych kolegów i koleżanki”, “Popatrz ile atrakcji”, “Proszę nie dzwonić do dzieci, bo się rozklejają”, itp., itd. Mnóstwo strategii, by monstrum tęsknoty przypadkiem nie podniosło głowy. Bo co wtedy zrobię? Tęsknota dziecka jest wielkim wyzwalaczem naszych wewnętrznych procesów. Gdy dziecko tęskni w głowach organizatorów obozów, kolonii, osób, które opiekują się dzieckiem na wyjeździe może pojawić się niepokój wypływający z myśli: “Rodzice pomyślą, że źle się zajmuję ich dzieckiem”, “Stracimy klientów”, “Więcej nie puszczą ze mną wnuka”, “Dzieci mnie nie lubią”, “Nie jesteśmy wystarczająco dobrzy”, “Ciągle tylko mama i mama, a ja?” Czy to jest historia o dziecku? Oczywiście, że nie. To historia o dorosłych, którzy się starają i chcieliby mieć “efekt” swoich starań. Być może dla niektórych z Was zabrzmi to brutalnie, lecz ja nie piszę o misji, wizji i intencji, by uszczęśliwiać dzieci, ale o nieuświadomionych mechanizmach, które uruchamiają się, gdy realizacja misji, wizji i intencji nie do końca się ziszcza. A co się dzieje u rodziców? Uff. Dzieci pojechały na kolonie. Chwila oddechu. Plany załatwienia spraw, na które nie było czasu. Moment, gdy można pobyć we dwoje, jak kiedyś. Wpuszczenie nieco więcej lekkości i luzu. I nagle bęc. “Nie podoba mi się na kolonii” mówi nam dziecko, a my zaczynamy dorosłą gierkę. Z lęku, że może trzeba będzie po dziecko pojechać i z niechęci by to zrobić. Z pragnienia, by jednak mieć ten czas dla siebie, bo już się nastawiliśmy, bo miało być tak miło. Z poczucia, że teraz pracy dużo i zaległości można nadrobić. Ze zmęczenia i pragnienia odpoczynku. Dlatego wchodzimy w grę, by unikać rozmów, nie prowokować wyzwolenia uczuć, nie dopuścić do pojawienia się łez tęsknoty. Czy to jest historia o dziecku? Oczywiście, że nie. To historia o dorosłych, którzy czegoś chcieli, czegoś potrzebowali i nagle czują zagrożenie, że może się nie udać. A co się dzieje u dziecka, gdy dorośli odwracają oczy? Tęsknota nie znika. Wręcz przeciwnie. Rośnie i rośnie. Tym bardziej, im bardziej odbiera jej się prawo do istnienia. Za nią kryje się zmęczenie dziecka, które już łapie, że aby dorośli byli zadowoleni, lepiej jest ukrywać swoje uczucia. Pojawia się też osamotnienie i przygniecenie nadmiarem emocji. I nagle już wszystko jest źle, już nic się nie podoba. Organizatorzy wyjazdów, opiekunowie, dziadkowie załamują ręce, bo przecież tak się starali, rodzice się złoszczą, że na chwilę nie mogą być sami i… znów zaczyna się historia nie o dziecku. Tak jak by musiało stać się niewidzialne, by dorośli mogli normalnie żyć. “Jestem sobie przedszkolaczek, nie grymaszę i nie płaczę (…) Kto jest beksą i mazgajem Ten się do nas nie nadaje” głosi przedszkolna piosenka, z lubością serwowana dzieciom. Z przyklejonym uśmiechem jesteś ok. Gdy tęsknisz i się smucisz, coś jest z tobą nie tak. Więc jak poradzić sobie z dziecięcą tęsknotą? Nie bać się jej. Ona naprawdę nie gryzie:) Pozwolić dziecku, by o niej mówiło. Być przy dziecku, gdy widzimy, że jest mu trudniej. Przyjąć dziecko w tych uczuciach. Rozmawiać z dziećmi o tym, jak się czują dopuszczając, że jedne będą w euforii, radości i entuzjazmie, a inne w tęsknocie, smutku i tak, to się zdarza, rozczarowaniu. Nie szukać od razu rozwiązań. Widzieć dziecko i słyszeć je. Zapytać je, co możemy dla niego zrobić? Podejść na trzy minuty indywidualnej rozmowy. Pozwolić wygadać się przez telefon. Dopuścić, że może dziecko jeszcze nie jest gotowe na dłuższą rozłąkę (ten tekst nie jest o tym, gdy to rodzic nie jest gotów:)) Dać poczucie, że tęsknota jest ok. I pamiętać, że gdy dziecko doświadcza uczuć, to nie przeciw nam, tylko dlatego, że potrzebuje naszej pomocy, wsparcia, poczucia, że nie jest ze swoim doświadczeniem samo. Dużo łatwiej będzie dzieciom wychodzić do świata, gdy nie będą musiały udawać, ukrywać swoje emocje i doświadczenia, by nas zadowolić. I nam też będzie łatwiej, gdy nie będziemy uciekać przed uczuciami. Miłych dalszych wakacji z uśmiechem dla tęsknoty:) Małgosia |
Warsztaty NVC dla dorosłych i Rodzicielstwo lekkości polecają się Waszej uwadze. Szczegółowa oferta już za dwa tygodnie:) Jeśli spodobał Ci się ten tekst możesz wysłać go swoim bliskim oraz znajomym. Zapraszam wszystkich do odwiedzin mojej strony oraz zapisania się na newsletter. Relaksacja już czeka, by móc umilić Wam dzień:) |