Często słyszę stwierdzenia: „Rodzice powinni rozmawiać z dziećmi”, „Rodzice powinni bawić się z dziećmi”, „Rodzice za mało czasu poświęcają dzieciom”, „Rodzice powinni panować nad swoimi emocjami”, itp. itd. Idealna lista rodzicielskich zadań i powinności, którą w skrócie nazwę ILZiP.
Do tej listy można jeszcze dołączyć promowany przez reklamy przepis na życie – jeśli jesteś zmęczona (zmęczony) zażyj tabletkę – i już na ekranie mama, która pięć sekund wcześniej padała z nóg, pełna energii czyta dziecku bajkę na dobranoc, pod hasłem „bo dziecko na mnie liczy”.
Tymczasem statystyczny rodzic pracuje zawodowo minimum do 16, następnie, przedzierając się przez korki, pędzi do przedszkola lub do szkoły. Niektórzy jadą jeszcze ze swą pociechą na zajęcia dodatkowe i/ lub robią zakupy. Kiedy wracają do domu, dziecko jest jeszcze pełne energii (bo dzieci tak już mają), ale rodzic już niekoniecznie. I tu wkracza Idealna Lista Rodzicielskich Zadań i Powinności, którą należałoby dołączyć do zwykłych domowych obowiązków.
Patrząc na ILZiP z entuzjazmem i zapałem można powiedzieć tak: „To proste. Obiad mogę ugotować z dziećmi. Będziemy się świetnie bawić. Następnie ogarnę z maluchami dom – dzięki temu będą się uczyć porządkowania. Wieczorem im poczytam. Bardzo to lubimy”. Patrząc na listę realistycznie wygląda to tak: „Dzieci pobawcie się lub pooglądajcie bajeczkę. Mamusia (tatuś) woli ugotować i posprzątać sama (sam). Będzie szybciej i stracę mniej energii na tłumaczenie. Jak już się uporam ze wszystkim przeczytam wam niezbyt długą książkę. Przy dłuższej zasypiam”.
Oczywiście można mówić o dobrej organizacji, o ustawianiu priorytetów, o dzieleniu obowiązków między dwoje rodziców, ale czy o to w tym chodzi? Czy mam się zmuszać do zabawy, kiedy nie mam na to siły? Czy nie lepiej być z dzieckiem szczerym i powiedzieć, że nie mam ochoty na wspólne gotowanie? Czy mam być rodzicem-cyborgiem, bo tylko wtedy moje dziecko będzie się dobrze rozwijać?
W komunikacji pozytywnej, którą staram się propagować, bardzo duży nacisk kładzie się na poszanowanie uczuć i godności człowieka. Nie zapominajmy jednak, że rodzic to też człowiek i jeśli szanujemy prawa naszych dzieci, dajmy im również możliwość szanowania naszych praw. Wpłynie to lepiej na nasze rodzinne relacje niż spełnianie „rodzicielskich standardów” za wszelką cenę.
Tekst ukazał się na stronie dzielnicarodzica.pl