Jestem miłą i uśmiechniętą Małgosią. Optymistyczną, radosną, z wielkim poczuciem humoru. Empatyczną, czułą i ciepłą. Ale dziś krzyczę “DOŚĆ!!!”. Niemiło.
❤
Chciałabym, by ten tekst dotarł do jak największej liczby osób. By obudził serca i umysły. By dał do myślenia, uwrażliwił i wkurzył. By wywołał emocje, które nie pozwolą spać spokojnie i biernie się przyglądać. By uświadomił, że jeśli coś dotyczy naszych dzieci, to jest ważne i dotyczy nas samych. By pokazał, że jesteśmy do bani, jeśli składamy nasze dzieci w ofierze – bo tak było, bo tak jest i bo tak będzie. Dzisiejszy tekst pisze moja zbuntowana część, której już nie mogę ugłaskiwać i mówić jej, by siedziała cicho. Nie mogę już jej tłumaczyć, że ktoś się obrazi, komuś będzie przykro, że może to źle wpłynąć na mój biznes. Trudno. Nadszedł moment, bym mojej zbuntowanej części dała prawo głośnego głosu. By mogła się wyrazić. Myślę też, że ta moja część jest mądra i zasługuje na to, by zostać usłyszaną. Ta część nosi w sobie gniew i chce go przekuć w coś dobrego. Razem z nią chciałabym i Was zachęcić do braku bezradności i do tupnięcia nogą. Wiem o tym, że i Wy macie w sobie zbuntowane części, tylko siedzicie cicho i jesteście mili – tak jak i ja byłam. Ale “DOŚĆ!!!”. Czas na manifest i zmiany. – Zmiany czego? – zapytacie. Wyliczam więc: * zmiany świata, w którym by przetrwać nie można być uczciwym, bo reguły gry są nieuczciwe, * zmiany świata, w którym podprogowo uczy się, że najważniejsze jest “zaliczenie” i “ocena za zaliczenie” nieważne czy z wiedzą, czy bez wiedzy i jakim kosztem, * zmiany świata, w którym najważniejsza jest statystyka, wynik, ranking, średnia, a nie ma w niej człowieka, * zmiany świata, w którym ludzkie potrzeby się nie liczą, * zmiany świata, w którym obowiązuje fala – mnie było i / lub jest źle, to dlaczego innym ma być lepiej, * zmiany świata, w którym najważniejsze jest posłuszeństwo i wypełnianie poleceń, a nie kreatywne szukanie rozwiązań i krytyczne myślenie, * zmiany świata, który oparty jest na zastraszaniu i presji, * zmiany świata, który wykańcza dzieci, * zmiany świata, w którym dzieci wykańczane są przez dorosłych, * zmiany świata, w którym dorośli to nauczyciele, rodzice, dyrektorzy, politycy i wszyscy ci, którzy biernie pozwalają, by polska szkoła, polski system edukacji rozjeżdżał nasze dzieci jak walec. My – bierni, bezradni dorośli, którzy mówimy, że tak było jest i będzie, którzy marudząc, narzekając, bezwolnie i bezradnie poddajemy się narzuconym trybom, jesteśmy WINNI. Ja jestem winna i Ty jesteś winien. Pani i Pan też. Bo kulimy się w sobie i kładziemy dzieci w ofierze. Oczekujemy, że dzieci dopasują się do systemu, zaliczą trzydziesty sprawdzian, kolejny raz zrezygnują z odpoczynku w weekend, spędzą “dupogodziny” w szkole po to, by i tak nauczyć się materiału w domu, udowodnią że go potrafią na kolejnej kartkówce. Wszystko po to, by ukryć to, że nie mamy jaj, by powiedzieć “DOŚĆ”. By ukryć to, jak jesteśmy tchórzliwi, beznadziejni i słabi. Dlatego zasłaniamy się słowami, że ktoś nam karze, że to ktoś jest zły, że program głupi, że minister idiota. I to wszystko prawda, ale to MY – rodzice, nauczyciele, dyrektorzy wchodzimy w to, jak w mięciutkie masełko. I urządzamy się w tym tłuszczyku, bo go znamy. I choć to masło śmierdzi, już dawno zjełczało – udajemy że nie czuć smrodu. Przystosowujemy dzieci, by też nie czuły, a nawet jak czują, niech nie mówią – bo to może mieć konsekwencje. Możecie powiedzieć, że zwariowałam. Że sobie teraz głośno krzyczę, ale i tak mnie nikt nie usłyszy. Mam jednak w sobie jeszcze jedną część, która choć powłóczy nogami ze zmęczenia, jeszcze się nie poddała. Ta część nosi w sobie nadzieję. Że i Wy się obudzicie. Że i Wy głośno powiecie “DOŚĆ”. Że może przestaniecie się bać bycia niemiłym. To też jest potrzebne, gdy w grę wchodzi zdrowie i życie dzieci. Jesteśmy współwinni prób samobójczych i samobójstw dzieci i młodzieży. To nie jest normalne, by w czasach dobrobytu, braku wojny i głodu dzieci i młodzież odbierały sobie życie. By nie miały chęci do życia. By nie wyrabiały z presją, której są poddawane. Dlatego apeluję do Was: RODZICE! Przestańcie mówić, że nic nie możecie zrobić. Na kogo mają liczyć Wasze dzieci, jeśli mają bezradnych rodziców? Czego ich uczycie? Że życie polega na przetrwaniu? A by przetrwać trzeba się dopasować? Potakiwać i siedzieć cicho? Jeśli widzicie, że Wasze dzieci mają podkrążone oczy ze zmęczenia, uczą się od rana do nocy, boją się wyjechać na weekend, bo nie zdążą się nauczyć, nie chcą “tracić czasu” na wspólny rodzinny posiłek, tylko jedzą nad podręcznikiem, płaczą że mają dość, że już nie mogą – nie uznawajcie tego za normę. Nie dajcie sobie wmówić, że przyszłość Waszego dziecka zależy od tego do jakiego liceum się dostanie. Przestańcie nakręcać się rankingami, poziomami i średnią. Przestańcie myśleć, że im większa śruba, wyższy “poziom” (co to w ogóle znaczy?!) tym lepiej. Im większe ciśnienie, tym lepsze dopasowanie do życia. To nie jest prawda! Dzieci to ludzie! A my tuczymy je jak gęsi na pasztet. Podłączamy do kurka z edukacyjną paszą i przytrzymujemy, by nie uciekły. Dla idei, bo wszyscy tak robią. Ze strachu i braku pomysłu jak można inaczej. Bez celu i bez sensu. “Egzamin” to straszak, a nie motywacja do rozwoju i zdobywania wiedzy. Co pamiętacie z własnych egzaminów i czasów, gdy chodziliście do szkoły? Od kogo nauczyliście się najwięcej? Od tych, których się baliście? Z przedmiotów, których sensu nie rozumieliście? Szkoła podstawowa i średnia to 12 lat życia. Czy nie chodzi o to, by spędzać je z wartością dodaną na kolejne lata? Wiedza jest przecież fascynująca. Uczenie się nowych rzeczy, nabywanie umiejętności jest wspaniałe. Zobaczcie z jakim potencjałem do rozwoju urodziły się Wasze dzieci. Z jaką determinacją uczyły się siedzieć, chodzić, mówić. Z jaką ciekawością oglądały świat i nieustannie pytały “dlaczego?’. A potem przestały, bo ich wiedza i umiejętności została włożona w średnią, statystykę i ranking. Oceniona na tle innych. Jedni dostali “głaska”, a inni politowane spojrzenie. “Oj, oj – słabiutko”. Czy sami, tak naprawdę, chcielibyście tego dla siebie? Spytajcie się Waszych dzieci, czy są SZCZĘŚLIWE? Zapytajcie siebie, czego chcecie dla swoich dzieci? Nie dla siebie i swojego ego. Nie dla siebie i łatania swojego lęku. Dla dziecka. Co je uszczęśliwia? Kiedy wzrasta? Jakie ma pasje, talenty? Co lubi robić? I czy to jest w szkole, czy poza nią. Czy Wasze dzieci mają pęd do wiedzy, czy nie. Dlaczego? Rozmawiajcie z dziećmi. Słuchajcie ich, zamiast uciszać, bo nie ma czasu. Dzieci Was potrzebują. Wiem, wiem – to wymaga wysiłku. Zmiany myślenia, nastawienia. A Wy nie macie siły. Jednak to my jesteśmy dorośli i to my tworzymy świat dla dzieci. Nie odwrotnie. Od nas dzieci uczą się sprawczości i odwagi. Nie nauczą się tego od przerażonych, potakujących, spolegliwych dorosłych. Rodzic powinien być jak lew i lwica. Gdy bronią swych młodych potrafią ryczeć tak, że nie ma opcji ich nie usłyszeć. Ugryzą też, gdy trzeba. Rodzice obudźcie w sobie lwy. Przestańcie składać dzieci w ofierze tylko dlatego, że sami boicie się odezwać. NAUCZYCIELE! I Wy przestańcie mówić, że nic się nie da zrobić. Dość zasłaniania się podstawą programową, systemem, politykami, którzy mają nas wszystkich w nosie. Koniec z naciskaniem guzika, jak w eksperymencie Stanleya Milgrama. Ktoś każe – i co z tego. Będziecie naciskać guzik? Razić dzieci edukacyjnym prądem? Zaplanujecie kolejny sprawdzian, kartkówkę, bo tak jest zapisane w nieludzkim szkolnym statucie? Odpytacie, nazwiecie leniami, albo powiecie, że to z powodu niskich zarobków? A kto wybrał ten zawód? I proszę mi nie mówić, że zaraz nie będzie nauczycieli w szkołach. Zazwyczaj mówią o tym nie ci najlepsi – nauczyciele roku, tylko mierni, ale wierni i posłuszni. Ci z pasją siedzą cicho, robią swoje, a potem odchodzą, bo są wypaleni zawodowo. I dlatego szanowni Państwo nauczyciele przestańcie być lojalni względem kolegów i koleżanek, którzy nigdy nie powinni uczyć dzieci. Którzy na lekcje przynoszą własną frustrację i kompleksy. Którzy choć są sympatyczni dla dorosłych, nie lubią dzieci i uważają ich za pośledni gatunek. Nie przymilajcie się przy kawce, lub udawajcie że nie widzicie, jak ktoś w Waszej szkole niszczy uczniów. Miejcie odwagę zwracać uwagę dorosłym, a nie oczekujcie, że dzieci się do tych dorosłych dopasują. Przestańcie być w końcu karnymi, grzecznymi uczniami, wypełniającymi posłusznie polecenia służbowe. Zadbajcie o siebie, by otworzyć się na dzieci. Przestańcie się bać i powiedzcie głośno, że i Wy nie możecie tak pracować. Że pieniądze są ważne, by nauczycielami byli ci, którzy chcą, którzy czują że to ich powołanie, pasja i talent. By nie trzeba było dorabiać na boku. Jednak, pieniądze to nie wszystko. Niezależnie od nich naciskacie guzik z prądem, lub nie. Idziecie w “podręcznikozę” i “ocenozę” lub nie. Widzicie w uczniu człowieka, lub nie. Jesteście bierni, lub aktywni. Weźcie odpowiedzialność za swoje dorosłe wybory i dorosłe życie. I pokazujcie dzieciom jak pasjonujący może być kawałek wiedzy, którą się z nimi dzielicie. Wnoście swój talent do życia dzieci, wpierając ich talenty, zamiast straszyć, łajać i oczekiwać. Bądźcie odważni i nauczcie się mówić “nie” wszechobecnej głupocie wymagań i przepisów. Zastanówcie się względem kogo chcecie być uczciwi. Bo dziś musicie wybrać. Pani z kuratorium, dyrektor, rodzic który chce mieć dziecko z głowy, rodzic który dzieckiem realizuje swoje ambicje lub łata własne braki? Nauczyciel – NAUCZA UCZNIÓW. Towarzyszy UCZNIOM w zdobywaniu wiedzy. To UCZNIOWIE Was potrzebują. I Wy uczcie się od najlepszych, a jest ich w Waszym gronie sporo. Uciszajcie miernych i głośno mówcie o Waszych sukcesach w edukacji, która uskrzydla. Bądźcie dumni ze swojej pracy, nawet jeśli obecnie to jest “pomimo”. Nie każcie uczniom udowadniać, że Wasza praca ma sens i wartość. Pokażcie im, że ma. Bo MA ogromną wartość i ogromny sens, ale to Wy musicie w to wierzyć i wnosić tę myśl do świata. Nikt tego za Was nie zrobi. DYREKTORZY! Przestańcie się zasłaniać ustawami, podstawą programową, przepisami. Zastanówcie się po co i w jakim celu zajmujecie swoje stanowiska. Nie pracujecie przy obróbce metalu, tylko budujecie przestrzeń do wzrostu lub upadku młodych ludzi. Tworzycie atmosferę, w której nauczyciele mogą wzrastać, rozwijać się, lub uciekać w popłochu. Jakimi leaderami jesteście? W jakim kierunku prowadzicie swoje szkoły? Czy chcecie jedynie przetrwać, dociągnąć do emerytury bez kłopotów? Co chcecie po sobie zostawić? To od Was zależy, jaka będzie szkoła. To Wy nadajecie kierunek, ustalacie szkolne zasady. Mogą być ludzkie, lub nieludzkie. Uwzględniające człowieka, lub łamiące jego prawa. Drodzy dyrektorzy przestańcie zasłaniać się szalonymi rodzicami, którzy robią krzywdę swoim dzieciom. Nie mówcie, że presja, ciśnienie, stres, wyścigi, nieustanna walka i udowadnianie swojej wartości, poddawanie się krytycznej ocenie innych przygotowuje dzieci do dorosłego życia. Jeśli na tym polega życie, to po co się rodzić? Przecież każdy z nas jest na tym ziemskim padole po coś. Każdy coś wnosi, a zadaniem osób zaangażowanych w edukację jest to odkryć. Nie zrobimy tego równaniem do średniej, rywalizacją o 100% frekwencję i czerwone paski. Ilu z tych uczniów z czerwonymi paskami będzie cokolwiek pamiętać z piątkowych i szóstkowych przedmiotów? Będą za to pamiętać, jak pani Jola pojechała z nimi na wycieczkę, jak Majka była zakochana w Szymonie i jak pan Tomek od historii opowiadał o potopie szwedzkim, bo opowiadał z pasją. I to Wy panowie i panie dyrektor macie wpływ na to, jak w Waszych szkołach będzie. Czy nadacie kierunek ku światłu, ku uśmiechowi, ku chęci uczenia się, czy do ciemności, do posłuszeństwa, karności i bezradnego , obowiązkowego “muszenia”. Czy będziecie milczeć wiedząc, że macie w gronie nauczycielskim osobę, która robi emocjonalną krzywdę dzieciom, która marnuje ich czas? A może staniecie w odwadze i powiecie, że tak nie wolno, że nie o to chodzi w Waszej szkole. Boicie się, bo nie ma nauczycieli do pracy, więc lepiej by był ktoś beznadziejny, ale w papierach się zgadzało? Czy to nie jest absurd? Jak by to było pracować z najlepszymi? Takimi, do których dzieci się garną, od których dzieci się uczą. Nie takimi, których dzieci się boją, nic nie rozumieją z lekcji. Na pewno macie takich nauczycieli w swoim gronie. Czy ich doceniacie? A może wszyscy są doceniani po równo, albo po drodze Wam jest z tymi karnymi. Zróbcie anonimową ankietę w szkołach. Zapytajcie o poziom szczęścia dzieci i nauczycieli. Usłyszcie co można by było zmienić. I nie zaczynajcie od słów “nie da się”. Po to jesteście na swoich stanowiskach, by się dało. Są w Polsce tacy, którzy to potrafią. Czerpcie od nich i inspirujcie się. Piszę dziś do wszystkich dorosłych, związanych z edukacją, ponieważ noszę w sobie gniew, niezgodę, ale też nadzieję. Przepraszam też Was, że nie jestem milutka i potakująca, ale głośna i tupiąca nogą. Nie bójcie się moich emocji. Ani swoich. Apeluję dziś do Was, by każdy zaczął od siebie. Jeśli jesteś rodzicem, pomyśl czego chcesz dla swojego dziecka. Zobacz swoje dziecko, usłysz je i weź pod uwagę w tym, jakie jest naprawdę. Nie klonuj go na swoje podobieństwo, lub zmieniaj na swoje przeciwieństwo. Jeśli jesteś nauczycielem, zastanów się co chcesz wnieść w życie uczniów. Jak chcesz przyczynić się do tego, by w przyszłości mogli korzystać z tego, co mają w sobie najlepsze. Słuchaj i rozmawiaj. Inspiruj i rozwijaj. Jeśli jesteś dyrektorem, pomyśl co możesz zrobić, by szkoła dodawała uczniom i nauczycielom skrzydeł. Stwórz szkołę, w której każdy chce pracować i każdy chce do niej chodzić. Dzieci chcą się uczyć. Dzieci chcą się rozwijać. Tak jak i my – chcą się uczyć i rozwijać, gdy jest to dla nich możliwe i widzą w tym SENS. My – wszyscy dorośli – bądźmy odpowiedzialni i odważni. To od nas dzieci się uczą. To nas naśladują. Pokażmy im, że potrafimy być zmianą, której pragniemy. Że wysiłek i współpraca mają moc – nie tylko na papierze, ale i w życiu. Szukajmy rozwiązań, a nie wymówek. Działajmy zamiast czekać, aż ktoś inny zrobi coś za nas. Bądźmy dziś tacy, jakich młodych chcielibyśmy widzieć w przyszłości. Zacznijmy od dziś. Od teraz. 3,2,1… START. Wasza pełna nadziei, Małgosia |
Doskonały tekst.
Jakże ciężko jest wyzwolić się z oczekiwań i rozczarowań, szczególnie jeśli pomagaliśmy dziecku przygotować się do sprawdzianu, a ono przynosi trójkę.
Jakże ciężko nie zdenerwować się, kiedy kolejny raz dostajemy w dzienniku elektronicznym wiadomość od nauczyciela, że dziecko “znowu nie miało ćwiczeń, proszę dopilnować, żeby córka/syn uzupełniła strony”…
Chce mi się wtedy odpisać “proponuję postawić minusa za brak ćwiczeń, nie obchodzi mnie to, szkołę podstawową skończyłam 25 lat temu.”
Po co w ogóle nauczyciel mnie o tym informuje?!
Tymczasem opisuję “dziękuję za wiadomość, oczywiście uzupełnimy braki”. :/
Koszmar.
No i co wynika z tej pompatycznej retoryki? Żadnych konkretów. Nauczyciel to nie demiurg. Uczy, motywuje, ale nie to mało! Dziś ma być: rodzicem, psychologiem, pedagogiem i psychiatrą jeszcze. Nauczyciele pracują, a nie zmieniają oblicze ziemi. Co wam się ludzie uroiło? Czego chcecie od nauczycieli, którzy, jak wszyscy, lepiej lub gorzej, wykonują swoją pracę! Czepcie się lekarzy, prawników, polityków, kasjerek, kierowców….. Każdy z nich ma wpływ na ludzkie życie. Zamordowaliście drodzy rodzice nauczycieli. Nie mamy zamiaru umierać za Gdańsk. Nie warto. To PRACA, nie misja. Za pracę pobiera się wynagrodzenie i idzie do domu. I od pewnego czasu tak robimy. Nie słuchamy już plucia na nas, upokarzania, kłamstw. To wy odpowiadacie za wasze dzieci. Kiepsko wam idzie. Nauczycieli już zniechęciliście do pracy. Nic, ponadto, co musimy. Powodzenia. My już mamy dość i was i roszczeniowych, leniwych, bezstresowo wychowanych waszych dzieci. Basta!
Przykry i dołujący komentarz. Co Pani chciała nim wywołać? Byśmy wszyscy popadli w marazm i zniechęcenie, jak Pani? Byśmy zostawili wszystko tak jak jest, bo reakcja na strajk nauczycieli była koszmarna? Jako jedna z nielicznych, bez związku z zawodem nauczyciela, za to z dziećmi w początkach edukacji, stałam po stronie nauczycieli, broniłam Was i cierpiałam gdy go zakończyliście… Czułam, że wielu sfrustrowanych i bezradnych nauczycieli po tym strajku się objawi. Artykuł, który Pani komentuje, nie wzywa do brania wszystkiego na swoje barki, wzywa do połączenia sił, wszystkich dorosłych jakkolwiek związanych z edukacją, abyśmy wspólnie zawalczyli o to by naszym dzieciom odmienić los!! Pani nie wyciągnęła żadnego pozytywnego wniosku z tego apelu, wylała tylko swoje żale i frustracje… Ma Pani do tego prawo!! Oczywiście, ale nie po to by dusić wszelkie formy współpracy by odmienić polską edukację, ale po to by przepracować tą gorycz, która w Pani jest. Przepracować ją z psychoterapeutą, by nie czuła się Pani bezradna i zezłoszczona na wszystkich. Szkoda życia na złość!!
Pani Małgorzato bardzo dziękuję za Pani głos w sprawie. Czytając Pani komentarz wyobrażam sobie, że ma Pani trudne doświadczenia w relacji z rodzicami i uczniami. Przykro mi, jeśli takie sytuacje były Pani udziałem. Jednocześnie myślę, że każda praca z ludźmi zawiera w sobie jakąś misję. To może być praca na infolinii, gdzie rozwiązuje się problemy techniczne, ale doświadczane przez ludzi. To na pewno jest praca lekarzy i prawników. To jest też praca handlowców, kasjerów, fryzjerów, itd. Wszędzie tam, gdzie nasza praca wpływa na jakość życia drugiego człowieka, mamy jakąś misję do wykonania. Praca z dziećmi i młodzieżą w szkole jest pracą szczególną. Po pierwsze ze względu na ich wiek, a po drugie ze względu na to, że dzieci i młodzież są od nas zależni. Od naszego nastawienia, humoru i tego kogo w nich widzimy. Trudno czyta mi się o tym, że Pani zdaniem dzieci są roszczeniowe, leniwe, bezstresowo wychowane. I prywatnie i zawodowo mam kontakt z dziećmi i choć od czasu do czasu zdarza mi się spotkać z zachowaniem, które nie jest mi łatwo przyjąć, to ostatecznie pod spodem jest fajny dzieciak, który ujawnia się z wielkim sercem, gdy wyciągnie się do niego dłoń. I też dostrzegam, że im bardziej takie dzieci się ocenia, wbija w ziemię, tym bardziej będą się bronić. Kiedy czytam Pani komentarz słyszę też zmęczenie i zniechęcenie. Też uważam, że praca nauczycieli nie jest wynagradzana należycie. Wiem też, że nie zawsze kontakt z rodzicami jest łatwy. Z drugiej strony i ja (jako rodzic) mogłabym powiedzieć to samo o nauczycielach. Jednak nie o to chodzi. Dlatego w moim tekście odniosłam się do wszystkich dorosłych zaangażowanych w proces edukacji. To naprawdę nie jest odpowiedzialność dzieci, byśmy my dorośli – rodzice, nauczyciele, dyrektorzy byli wewnętrznie ogarnięci. Byśmy radzili sobie z emocjami, wyzwaniami i doświadczeniami życiowymi. Nie wolno nam przerzucać tego na dzieci. Bo one są w tyglu przepychanek między dorosłymi. I najbardziej za to płacą, a to nie jest fair. A wychowanie w którym uwzględnia się to, co dzieci czują i czego potrzebują nie jest wychowaniem bezstresowym. Tak samo jak nie jest bezstresowy dialog, uwzględnianie perspektywy dziecka i branie go pod uwagę.
Pisze Pani, że nie ma w moim tekście konkretów. Może zamiana nazywania dzieci roszczeniowymi i leniwymi na rzecz posiadających własne zdanie i chcące wykonywać pracę, która ma sens byłoby dobrym konkretem na początek.
Serdecznie Panią pozdrawiam i życzę dużo empatii dla siebie i Pani uczniów.
Małgosia
Brawo Małgosiu
za otwarty umysł i trafne spostrzeżenia
za to że nie jest obojętny Tobie los tych małych i jakże wielkich zarazem
za odwagę wypowiedzi i mądrość Twych słów
Mam nadzieję otworzyć nam dorosłym szeroko oczy
aby odnaleźli ważne wartości i sens tego co robią
odnaleźli pasję w życiu aby nie było zbyt późno
I działać dla dobra wszystkich i naszej przyszłości
Znajdźmy czas i siłę na zmiany bo warto
Diana
Diana ja też mam taką nadzieję. Na porwanie serc i umysłów. Na odwagę w mówieniu “nie”. Małe kroki, które mogą spowodować wielką zmianę:) Pozdrowienia:)
Kochanie napisałaś świetny manifest!!! Myślę, że ten tekst każdy powinien przeczytać i to nie jeden raz. Ten tekst dodaje mocy i chęci działania. Czytajmy zatem, rozpowszechniajmy i działajmy!
Kochanie dziękuję. Buziaki!
Dziękuję za mocny tekst. Proszę go co pewien czas udostępniać na Szkoła Minimalna (FB)
Bardzo dziękuję. Będę się przypominać. Pozdrawiam:)