“Rolą nauczyciela jest ułatwienie uczenia się”. Sir Ken Robinson (na zdjęciu)
Gdy prowadzę szkolenia i warsztaty, cytat ten jest absolutnie oczywisty. Moją rolą jest poprowadzić uczestników do umówionego celu. Nikt nie będzie chciał uczestniczyć w szkoleniach opresyjnych, w których wyrywa się do odpowiedzi, testuje, wystawia oceny, gani za nieprzerobienie materiałów szkoleniowych. Gdybym tak prowadziła szkolenia, nikt nie chciałby w nich uczestniczyć i wcale by mnie to nie zdziwiło.
Na każdym szkoleniu najpierw dbam o to, by uczestnicy czuli się bezpiecznie i mieli poczucie, że szkolenie ma służyć im, a nie mi. Na każdym szkoleniu przekazuję wiedzę, ale wielką pracę wykonują sami zainteresowani. Jestem przewodnikiem, a nie wymagającym generałem. Gdybym nim była, nikt by nie przyszedł. Też by mnie to nie zdziwiło.
Gdy prowadzę szkolenie, szalenie istotne jest, bym była uważna i potrafiła słuchać. Gdybym tylko mówiła, byłoby to wyczerpujące i nudne. W ruch poszłyby telefony, uczestnicy zaczęliby się kręcić, rozmawiać między sobą i “migać” od pracy. Gdybym tylko mówiła i w ogóle nie słuchała, nikt nie chciałby przychodzić. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
W czasie szkoleń bardzo ważne są przerwy i elastyczność w czasie prowadzenia. Nie da rady zrobić głębokich procesów emocjonalnych, pokazać empatycznej ścieżki, zachęcić do zaangażowania, jeśli nie bierze się pod uwagę potrzeb uczestników. Gdybym była na nie głucha, nikt by nie przyszedł. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
Uczestnicy moich szkoleń korzystają z nich, ponieważ ma to dla nich sens. Chcą się uczyć komunikacji empatycznej, są ciekawi Porozumienia bez Przemocy, chcą wiedzieć, jak radzić sobie z emocjami w czasie stresu, jak współpracować i stawiać granice, jak odnaleźć siebie, jak uwolnić się od przeszłości, jak rozmawiać z dziećmi, jak motywować do działania, jak być empatycznym liderem. Uczą się tym chętniej, im bardziej moja wiedza ma dla nich wartość, im bardziej widzą jej zastosowanie w swoim życiu. Gdyby tego nie widzieli, nikt by nie przyszedł. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
Kocham prowadzić szkolenia. Uwielbiam uczestników moich szkoleń. Jestem bardzo ciekawa tego, kim są i jak mogę im pomóc. W czasie szkoleń nie wykładam jedynie wiedzy, nie robię ćwiczeń praktycznych, ale dzielę się moją pasją, która ubogaca również moje życie. Dzięki temu jestem prawdziwa. Gdybym taka nie była, nikt by nie przyszedł. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
Czy jestem nauczycielem? Tak. Kim są uczestnicy moich szkoleń? Dorosłymi i dziećmi. Pracownikami korporacji, menedżerami, nauczycielami, rodzicami, ale też uczniami, a nawet przedszkolakami. Pracuję z ludźmi w każdym wieku. Wszystkich traktuję tak samo. Dla każdej grupy mam inne programy dopasowane do ICH potrzeb. Gdybym tego nie uwzględniała, nikt by nie przyszedł. Wcale by mnie to nie zdziwiło… A nie, przepraszam, być może dzieci zostałyby zmuszone do przyjścia. Bo przecież dzieci się nie pyta.
A gdyby tak w polskiej szkole zacząć traktować dzieci, jak by były dorosłymi uczestnikami szkoleń? Może wtedy przestalibyśmy im robić to, czego nigdy nie zrobilibyśmy sobie…
Co o tym myślicie? Jakie są Wasze szkolne doświadczenia? Jakie są doświadczenia Waszych dzieci? A może sami jesteście nauczycielami lub korzystacie ze szkoleń, jako dorośli?
Małgosia
P.S. Tu cudowne wystąpienia Kena Robinsona, które bardzo Wam polecam.
Czy szkoły zabijają kreatywność?
Jak uciec z edukacyjnej doliny śmierci?
Aktualnie w Pozytywnych Relacjach:
24 lekcje czułości dla wewnętrznego dziecka – kurs online, do którego możesz dołączyć w każdej chwili:
Biznes Mama – program mentoringowy dla pracujących zawodowo mam lub wracających do biznesu – 2 wolne miejsca:
Terapia IFS – zapytaj o wolne miejsca:
Szkolenia w zakresie komunikacji empatycznej (NVC) (na zlecenie):
Terapeutyczne i twórcze książki dla dzieci
Mój odświeżony kanał na YT, gdzie znajdziesz mnóstwo nagrań na temat rodzicielstwa i relacji ze sobą