Kabina prysznicowa. Dla dorosłych miejsce kąpieli, spłukania z siebie brudu, stresu. Może też miejsce dla chwili wytchnienia, relaksu po wyczerpującym dniu lub zebrania energii na nowy poranek. Woda ciepła, woda zimna, szampon, mydło, gąbka, łazienka. Tyle.
Z przykrością muszę stwierdzić, że dorosłe skojarzenia są ubogie, a nasz sposób myślenia – prozaiczny. I nie porównuję tu do intelektualnych tuzów, do omnibusów z IQ przekraczającym wszelkie normy (choć właściwie może normy są nieodpowiednio ustalone), ale do dzieci, które we wszystkim potrafią znaleźć COŚ. Coś fascynującego, stwarzającego nowe możliwości zabawy i czerpania z niej radości.
Z pełną fascynacją obserwowałam moje dzieci kąpiące się pod prysznicem. Bynajmniej nie miało to nic, albo niewiele wspólnego z myciem się. Ściany kabiny można przecież pomalować mydłem wykonując przy tym rytualny taniec rytmicznie nawołując: „Malujemy, rysujemy, ciapa straszna, ciapa straszna”. Można skakać, tuptać, pluskać wodą i pytać z podekscytowaniem: „Mamo, mamo chcesz się z nami taplać w błocie?”. Można też w kabinie, położyć rączkę od prysznica strumieniem wody do góry i siedzieć przy ognisku.
Zespół Fasolki śpiewał „Fantazja jest od tego, aby bawić się na całego”. Dzieci wiedzą to najlepiej. Ich wyobraźnia i kreatywność nie zna granic. Myślenie pozbawione jest ograniczeń. Nie zna stwierdzenia, że coś jest niemożliwe. A dorośli? Cytując piosenkę Kultu i Kazika Staszewskiego – jesteśmy „zorganizowani i poważni, uczesani i przezorni”.
Naturalnie chcemy być kreatywni. Staramy się jak możemy wznosić ponad własne ograniczenia i schematyczne myślenie. Doceniamy i podziwiamy, jeśli komuś uda się to osiągnąć. Dla dorosłych nie jest to jednak oczywiste. Chodzimy utartymi ścieżkami i nawet nie dostrzegamy, że mijamy inne, niezbadane drogi. Jeśli nawet je zauważymy stwierdzamy, że nie mamy czasu, aby zbadać jakie tajemnice w sobie kryją. A przecież my też kiedyś byliśmy dziećmi. Też mieliśmy w sobie wielką ciekawość świata. Umiejętność zachłystywania się jego wspaniałościami. Co się więc takiego stało, że kabina prysznicowa służy tylko do kąpieli, buty do założenia na stopy, a kanapka do zjedzenia? Czy to kwestia zabiegania? A może tym się przejawia dorosłość, że na kreację nie ma czasu i miejsca? Może w dorosłym życiu myślenie abstrakcyjne jest passe, bo przecież tyle rzeczywistych obowiązków na głowie…
Ktoś może powiedzieć, że to naturalny etap rozwoju. Jako dzieci żyjemy w innym świecie – beztroskim. Wszystko jest dla nas nowe, niezdefiniowane. Jako dorośli mamy inny ogląd rzeczywistości. Podyktowany doświadczeniem i wiedzą. Być może zwracamy uwagę na inne sprawy, które nas inspirują i zachęcają do działania. Takie, które dają nam dorosłą radość i dorosłe szczęście…
Zazdroszczę moim dzieciom i chciałabym, aby wytrwały w swej beztroskiej twórczości jak najdłużej. Zastanawiam się też, co mogę zrobić, aby nie zniszczyć w nich tego wielkiego talentu, a nawet podsycać go. Co zrobić, aby nie skazić ich myśleniem prozaicznym, schematycznym, od do, aby nie zabrać im tej twórczej radości? Mogę zapisać moje maluchy na różne zajęcia wspomagające kreatywność. Jednak to co najważniejsze, to muszę się bardzo mocno pilnować, aby ich nie oceniać. Doceniać wyobraźnię i wysiłek i nie wkładać w ramy życiowego doświadczenia. Więcej słuchać i obserwować niż mówić, pokazywać i doradzać. Być partnerem, a nie wszechwiednym ekspertem. Dać się ponieść, chociaż od czasu do czasu, ich sposobowi myślenia, a nie działać po swojemu, bo już pora, bo się spieszę, bo nie ma czasu. Zatrzymać się, nie gonić. Oddychać, a nie łapać powietrze. Być tu i teraz. Może finalnie okaże się, że jako dorośli, nie powinniśmy wychowywać dzieci, ale wspólnie z nimi iść przez świat. Pokazywać sobie nawzajem różne punkty widzenia. Mieszać dorosłe doświadczenie z dziecięcą kreatywnością. Wyobraźnię z codziennością. I uczyć się od dzieci, że każdy dzień, każda czynność może być wspaniałą, twórczą zabawą. A dla nich, nasza dorosłość, choć często zabiegana i poważna, będzie równie fascynująca.
Tekst ukazał się na portalu dziecisawazne.pl