Patrząc na siebie (mamę) i moje koleżanki (także mamy) stwierdzam, że kobiety można podzielić według trzech kategorii kuchennych, czyli kategorii określających stosunek kobiety do gotowania. Grupa pierwsza, to kobiety, które kochają gotować i ów proceder nie nastręcza im żadnych trudności. Grupa druga to te, dla których aktywności w kuchni stanowią jedną z wielu zwyczajnych czynności i/lub obowiązków. Grupa trzecia to te panie, które gotować nie lubią.
Dla miłośniczek gotowania przepis pt.: „Garść tego, szczypta tego” jest naturalnym hołdem wobec ich talentu. Według praktycznych pań z kategorii drugiej gotować trzeba szybko i tak, aby nie wymagało to wiele pracy, więc szast-prast i niewyszukany obiad gotowy. Dla pań z kategorii trzeciej gotowanie to droga przez mękę. Wyobraźni kulinarnej zero, wyczucia smaku zero. Talent ujemny.
Ja sama, chociaż w głębi duszy zaliczam się do grupy trzeciej, z powodów ambicjonalnych zmuszam się, poprzez upór i praktykę, do przynależności do pierwszej. Opanowałam już garść przepisów podstawowych typu zupy i drugie dania z mięsem (tzn. mięso, ziemniaki i jarzynka). Raz nawet otrzymałam pochwałę od mojej córeczki: „Mamusiu zrobiłaś prawie tak pyszną zupkę jak w przedszkolu”. Niestety, jako że zagłębiam się w literaturę dotyczącą zdrowego odżywiania, przepisy podstawowe mi nie wystarczają. I tak swego czasu postawiłam sobie za punkt honoru gotować według diety pięciu przemian. Dla niezorientowanych spieszę z wyjaśnieniem, iż dieta ta zakłada, że każdy posiłek powinien zawierać w sobie wszystkie smaki. Dzięki temu potrawy rozgrzewają organizm. Składniki należy podzielić według smaków i dodawać w odpowiedniej kolejności…
Tak zaczął się w mym domu kuchenny szał. Z garnków kipiało, ja zaciekle dodawałam kolejne produkty ocierając jednocześnie pot z czoła, a następnie wyczerpana podawałam potrawy rodzinie. Mąż, mając na względzie me wysiłki, pokornie zjadał wszystko z talerza. Dzieci nie były już tak wyrozumiałe i w sposób jednoznaczny pokazywały, że im nie smakuje. Sama musiałam przyznać, że chociaż trzymałam się przepisów, to nie sprostałam pojęciom „doprawić szczyptą”, „dodać odrobinę” i jedzenie było po prostu niedobre. Po tygodniu męki zadałam sobie ze łzami w oczach pytanie: „Czy będę złą matką, jeśli odpuszczę?”…
Z bólem serca odpuściłam. Jednak moje wysiłki nie poszły do końca na marne. W głowie zostało sporo wiedzy na temat „natury” produktów żywnościowych. Wiem już, że aby zupa pomidorowa była zdrowsza, lepiej zrobić ją na ostrym indyku, słodkiej wołowinie lub po prostu słodkim maśle, niż kwaśnym kurczaku (pomidory są kwaśne). Można dodać imbir, aby zupa była choć trochę rozgrzewająca. Dla uzupełnienia smaków można dodać gorzki tymianek, a słodkość uzyska się marchewką i pietruszką. I tak idea pięciu przemian, chociaż nie w wydaniu idealnym, gości w mojej kuchni z lepszym lub gorszym skutkiem.
Jest natomiast dziedzina kuchenna, w której osoby nieutalentowane mogą zrealizować się w sposób znakomity. To produkcja eko-słodkości. Zrobienie sezamek z amarantusa, słonecznika, sezamu i miodu jest BARDZO PROSTE i daje ogromną satysfakcję. Odmierzamy dokładnie podane ilości poszczególnych ziaren, prażymy je na patelni i mieszamy z dokładnie podaną ilością miodu. Nie ma miejsca na pomyłkę. Nie trzeba zastanawiać się nad pojęciem „szczypty”, „odrobiny” i „garści”. Rodzina wcina, aż się jej uszy trzęsą, a my się cieszymy, że chociaż jemy na słodko, to bardzo zdrowo.
W weekend zapewne nie zrobię wymyślnego obiadu. Zjemy jakąś klasykę, a może ugotuję coś przy pomocy męża… Zrobię za to ciasto kardamonowe z jagodami goji. Mam bardzo szczegółowy przepis, którego mogę się trzymać. Uff…
Ciasto kardamonowe z owocami goji:
400g mąki orkiszowej
1/3 szklanki cukru nierafinowanego
1/3 szklanki dobrego oleju/oliwy
3-4 starte marchewki
2 łyżki suszonych owoców goji
3 jaja
5 łyżeczek kardamonu
1 łyżeczka bioproszku i sody
migdały do ozdobienia
Cukier, olej i jaja miksujemy na jednolitą masę. Dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem, sodą i kardamonem. Mieszamy. Na końcu dodajemy owoce goji oraz marchewkę. Piec ok. 50 min w 180 stopniach. (Przepis z: kuchnianaturalna.blogspot.com)
Tekst ukazał się na stronie portalu dziecisawazne.pl